Tak zwane Państwo Islamskie wzięło na siebie odpowiedzialność za atak za pośrednictwem propagandowej agencji Amak. W oświadczeniu dżihadystyczna organizacja podała, że sprawcą strzelaniny jest osoba o pseudonimie Abu Yusuf al-Beljiki, obywatel Belgii. Jak poinformowała agencję Associated Press rzeczniczka paryskiej policji Johanna Primevert, napastnik otworzył ogień z broni automatycznej do policjantów, którzy patrolowali obszar w pobliżu stacji metra Franklin D. Roosevelt, znajdującej się przy jednej z najpopularniejszych wśród turystów ulic handlowych. Mężczyzna wysiadł z samochodu i zaczął strzelać w radiowóz, zabijając siedzącego tam policjanta. Dwóch innych funkcjonariuszy zostało ciężko rannych. Prokuratura poinformowała, że wciąż trwają ustalenia, czy napastnik miał wspólników. Prokurator Francois Molins podkreślił, że trwa dochodzenie, a policja prowadzi przeszukania. Ministerstwo spraw wewnętrznych zapewniło, że życiu rannych policjantów nie zagraża niebezpieczeństwo. Prezydent Francji Francois Hollande, który jeszcze przed przyznaniem się IS do dokonania ataku przekazał, że wszystko wskazuje na to, iż wydarzenie miało charakter terrorystyczny, poinformował w telewizyjnym oświadczeniu o planowanym na piątek nadzwyczajnym spotkaniu najwyższych rangą urzędników ds. bezpieczeństwa, obrony i wywiadu. "Zachowamy najwyższą czujność, zwłaszcza w związku z nadchodzącymi wyborami" - zapewnił Hollande. W związku ze strzelaniną w Paryżu dwoje kandydatów na prezydenta Francji, Marine Le Pen i Francois Fillon, odwołało zaplanowane na dziś spotkania przedwyborcze. Piątek jest ostatnim dniem kampanii przed niedzielnymi wyborami. Agencje informowały, że nieco godzinę po pierwszej strzelaninie w pobliżu Pól Elizejskich doszło także do kolejnej. Dotąd nie podano jednak dokładnych informacji na jej temat. Kondolencje w związku z atakiem przekazali podczas konferencji prasowej prezydent USA Donald Trump oraz przebywający z wizytą w Waszyngtonie premier Włoch Paolo Gentiloni.