Atak rakietowy na 300-tysięczną Gandżę, drugie pod względem wielkości miasto Azerbejdżanu, rozpoczął się ok. godziny 3.00 nad ranem czasu lokalnego. Według lokalnych władz wśród 13 ofiar śmiertelnych są dzieci, rannych zostało ponad 45 osób. - Zamierzamy zemścić się na polu bitwy - ogłosił Alijew w telewizyjnym przemówieniu, w którym Ormian nazwał "psami", "faszystami" i "dzikimi bestiami". Dramatyczne relacje z miejsca ataku - Wszystkie domy wokół zostały zniszczone. Mnóstwo ludzi jest pod gruzami - cytuje agencja AFP słowa 65-letniej Roubaby Dżafarowej, mieszkanki zaatakowanego miasta. Ocalałych gołymi rękami szukały dziesiątki ratowników, a do czarnych worków trafiały głównie szczątki ciał. - Nie możemy zidentyfikować tych ludzi, nie wiemy, czy uda nam się zidentyfikować ich w kostnicy. Wszystkie ciała są w kawałkach - mówił 36-letni Majil Czachnazarow. Zaostrzenie konfliktu Prezydent Azerbejdżanu ogłosił także w sobotę przejęcie nowych terytoriów, w szczególności Fuzuli - "miasta okupowanego przez trzydzieści lat przez dzikie bestie". Jak pisze AFP armeńscy separatyści zwracają uwagę, że mają prawo atakować Gandżę, ponieważ jest ona miejscem, gdzie znajdują się "legalne cele" - baza lotnicza, dowództwo brygady zmotoryzowanej, siły specjalne, centrum operacji obronnych Azerbejdżanu, składy paliwa wojskowego i zakłady amunicji. Według Erywania ostrzał Gandży był reakcją na atak Azerbejdżanu na infrastrukturę cywilną w Górskim Karabachu, głównie w stolicy regionu Stepanakercie, gdzie pociski zniszczyły m.in. część dachu galerii handlowej. Zdaniem władz Armenii kilka azerskich dronów, które krążyły nad ormiańskimi wioskami, atakowało obiekty wojskowe i uszkodziło infrastrukturę cywilną. Wzajemne oskarżenia o łamanie zawieszenia broni Armenia i Azerbejdżan ustawicznie oskarżają się nawzajem o złamanie uzgodnionego w nocy z 9 na 10 października w Moskwie humanitarnego zawieszenia broni w separatystycznym ormiańskim regionie Górskiego Karabachu. Rozejm wszedł w życie 10 października w południe, ale nie utrzymał się, mimo wezwań kilku światowych mocarstw do natychmiastowego zakończenia krwawych walk.