Pierwsze informacje o strzelaninie na pograniczu Inguszetii i Czeczenii pojawiły się 27 marca. Jak wynika z informacji Rebeki Rambar, zajmującej się tzw. białym wywiadem, atak miał miejsce na przejściu granicznym Wołga-14 niedaleko Nazarania. Ze wstępnych ustaleń wynika ponadto, że ataku na służby miały dopuścić się trzy osoby, które następnie zaczęły uciekać w głąb Czeczeni. W wyniku ataku ranny został co najmniej jeden z funkcjonariuszy Ramzana Kadyrowa. Do sieci trafiają nagrania, na których słychać strzały oddane na granicy. Widać na nich przemieszczających się uzbrojonych mężczyzn. Kolejne nagrania, które trafiły do mediów społecznościowych, przedstawiają uszkodzenia posterunku, na który przeprowadzony został atak. Czeczenia. Dwa ataki na policję. Nagrania w sieci Z uzyskanych danych wiadomo, że napastnicy cofnęli się w głąb Czeczenii do miejscowości Gudermes, oddalonej około 100 kilometrów od granicy. Pościg za mężczyznami trwał kilkanaście godzin. Tam też miał miejsce atak na kolejny z posterunków policji. Jak podają analitycy, z początkowych informacji wynikało, że w wyniku ataku w Gudermes w Czeczenii zginęło dwóch napastników. Zablokowano też wszelkie drogi w mieście oraz w promieniu kilku kilometrów od lokalizacji. Najcięższe walki miały mieć miejsce w pobliżu lokalnego cmentarza. Do ujęcia napastników wysłano siły specjalne. W stronę kadyrowców miały polecieć też granaty. Ostatecznie, jak ustalili analitycy, dwóch napastników zostało zabitych. Nie wiadomo, co z trzecią osobą, która miała brać udział w ataku na posterunek na granicy z Inguszetii. Czeczenia. Ataki na policję. Ramzan Kadyrow pokazał synowi ciała W sieci pojawiły się też nagrania przedstawiające podejście kadyrowców do ciał napastników. W materiałach widać, jak wyciągają oni zakrwawione i zmasakrowane ciała z budynku. Na jednym z filmów widać, że żołnierze ściągają z ciał spodnie, obnażając zwłoki. Pokazują to wszystko obecnemu na miejscu Ramzanowi Kadyrowowi, który... zabrał ze sobą syna. Ze względu na drastyczność materiału, nie publikujemy go w artykule. Analitycy zauważają, że początkowo władze Czeczenii zapewniały, że "operacja" w Gudermes nie miała nic wspólnego z atakiem na granicy z Inguszetii. Dopiero Kadyrow, który na miejscu pojawił się kilka godzin po zlikwidowaniu napastników, miał przyznać, że działania miały miejsce, jednak zaprzeczył on, by "miały coś wspólnego z atakiem na służby i władze".