ONZ zmieniła we wtorek słownictwo używane do opisania poniedziałkowego ataku na konwój z pomocą humanitarną w Syrii, twierdząc, że nie jest wstanie ustalić, czy rzeczywiście był to nalot. Zginęło wówczas ok. 20 osób, a część ładunku została zniszczona. "Nie jesteśmy w stanie ustalić, czy rzeczywiście były to naloty. Jesteśmy w stanie powiedzieć, że konwój został zaatakowany" - powiedział rzecznik ONZ ds. humanitarnych Jens Laerke. Oenzetowski komunikat na temat poniedziałkowego zdarzenia, w którym najpierw mowa była o nalotach, poprawiono z użyciem słowa ataki. Laerke powiedział, że doszło najprawdopodobniej do błędu przy pisaniu projektu oświadczenia. Różnica jest o tyle ważna, że ataków mogła się dopuścić teoretycznie każda z sił zaangażowanych w syryjski konflikt, natomiast do przeprowadzenia nalotów potrzeba sił powietrznych, którymi rebelianci ani dżihadyści nie dysponują. Wcześniej rzecznik ONZ Stephane Dujarric informował, że w poniedziałek wieczorem doszło do ostrzału z powietrza 18 ciężarówek jadących w konwoju z pomocą humanitarną ONZ i Syryjskiego Arabskiego Czerwonego Półksiężyca (SARC) dla prowincji Aleppo. Konwój zmierzał z pomocą dla 78 tys. osób znajdujących się w trudno dostępnym mieście Urm al-Kubra i okolicach; wiózł żywność, leki i sprzęt ułatwiający przetrwanie w trudnych warunkach. Ciężarówki wjechały do Syrii z terytorium Turcji. Moskwa i Damaszek zaprzeczają, jakoby przeprowadziły ten atak. Rzecznik rosyjskiego ministerstwa obrony generał Igor Konaszenkow powiedział, że starannie zbadane nagrania wideo z miejsca poniedziałkowych zdarzeń pod Aleppo nie ujawniają żadnych śladów ostrzału z powietrza konwoju z pomocą humanitarną.