W raporcie stwierdzono, iż "federalna społeczność wywiadowcza - przewodzona przez FBI i Departament Bezpieczeństwa Krajowego - nie ostrzegła o potencjalnej przemocy 6 stycznia". Zdaniem autorów dokumentu "wywiadowcze oddziały USCP (Policji Kapitolu) nie przekazały posiadanych przez nie pełnych informacji nt. zagrożeń", a USCP "nie była odpowiednio przygotowana, by zapobiec lub odpowiedzieć na zagrożenia bezpieczeństwa 6 stycznia, co przyczyniło się do wtargnięcia na Kapitol". Służby uznały, że zagrożenie nie jest poważne Dołączone materiały sugerują też, że ani odpowiedzialne za to ministerstwo sprawiedliwości, ani sama policja nie miały żadnego planu na wypadek przemocy. Stało się tak, mimo że USCP od grudnia zbierała informacje na temat planów ekstremistów, w tym planów infiltracji tunelów pod Kapitolem i wtargnięcia do biur parlamentarzystów. Jak się jednak okazało, informacje zbierane przez analityków nie zostały przekazane ani szefostwu, ani samym policjantom. Nie zrobiła tego też FBI, uważając zagrożenie ze strony sympatyków Donalda Trumpa za mało poważne. Dochodzenie ustaliło również, że nieprzejrzyste procedury biurokratyczne spowolniły odpowiedź na zamieszki i wezwanie na pomoc Gwardii Narodowej. - Byliśmy źle przygotowani. Nie byliśmy informowani. Zostaliśmy zdradzeni - powiedział senatorom jeden z funkcjonariuszy. - Byłem przerażony, że żaden z szefów nie był z nami w łączności przez radio i nie pomagał nam. Przez godziny krzyki w radiu były okropne, widoki niewyobrażalne i doszło do kompletnej utraty kontroli. Przez godziny żaden z szefów nie przejął dowództwa i kontroli. Funkcjonariusze błagali o pomoc i opiekę medyczną - mówił inny. "Błędy są oczywiste" W konkluzjach raportu senatorowie zalecili m.in. całkowitą zmianę struktury dowodzenia i podejmowania decyzji w USCP, zmianę szefa instytucji, wzmocnienie działań wywiadowczych i uproszczenie procedur w sytuacjach nadzwyczajnych. - Błędy są oczywiste. Wszystko to zostało dobrze podsumowane przez jeden fragment w naszym raporcie, gdzie jeden z funkcjonariuszy zadał tragicznie proste pytanie za pomocą radia: "Czy ktokolwiek ma jakiś plan?". Niestety, nikt nie miał - powiedziała przewodnicząca komisji regulaminowej Senatu, Demokratka Amy Klobuchar.