Atak na Kapitol. Donald Trump: Patrioci, którzy mnie poparli, będą potężnym głosem
Prezydent USA Donald Trump napisał na Twitterze, że patrioci, którzy go poparli, będą "potężnym głosem", słyszanym w dalekiej przyszłości. Dzień wcześniej jego zwolennicy wywołali zamieszka na Kapitolu, w wyniku których pięć osób zginęło.
Donald TrumpBRENDAN SMIALOWSKI / AFPAFP
"75 000 000 wspaniałych amerykańskich Patriotów, którzy głosowali na mnie, AMERYKĘ PRZEDE WSZYSTKIM i UCZYŃMY AMERYKĘ ZNOWU WIELKĄ, będą mieli POTĘŻNY GŁOS słyszany w dalekiej przyszłości. Nie będą lekceważeni lub traktowani nieuczciwie w żaden sposób (...)!" - głosi tweet Trumpa, którego konto zostało w środę czasowo zawieszone przez władze Twittera, a następnie również przez Facebooka i YouTube'a.
Reuters przypomina, że prezydent obiecał dzień wcześniej uporządkowane, płynne przekazanie władzy prezydentowi elektowi Joe Bidenowi, którego wyborcze zwycięstwo zatwierdził w czwartek Kongres mimo wtargnięcia zwolenników Trumpa na Kapitol.
W środę Trump zamieścił na Twitterze nagranie ze skierowaną do jego zwolenników wypowiedzią, w której jednocześnie wezwał tłum do rozejścia się sprzed Kapitolu i mówił o "skradzionych wyborach". Powtórzył, że zostały one sfałszowane.
Grupa sympatyków Donalda Trumpa wtargnęła do Kapitolu
Do amerykańskiego Kongresu, który w środę miał zatwierdzić wyborczą wygraną demokraty Joe Bidena, wtargnęli sympatycy prezydenta Donalda Trumpa. W Waszyngtonie doszło do starć z policją. Funkcjonariusze mieli użyć gazu łzawiącego i granatów hukowych.
Po wtargnięciu zwolenników Donalda Trumpa do Kongresu część pracowników Białego Domu zrezygnowała z pracy. WILL OLIVER PAP/EPA
Media w USA zgodnie piszą o historycznym chaosie, obrazkach jak z wojny, i oceniają, że to jeden z najtrudniejszych momentów dla amerykańskiej demokracji. Trwa również dyskusja, w jaki sposób demonstrantom udało się wejść do Kongresu.MICHAEL REYNOLDS PAP/EPA
"Atak na Kapitol nie będzie tolerowany, osobom w to zaangażowanym będą stawiane zarzuty. Przemoc i niszczenie muszą się zakończyć" - napisał na Twitterze wiceprezydent USA Mike Pence.JUSTIN LANEPAP/EPA
Z najnowszych informacji przekazanych przez amerykańską policję wynika, że liczba ofiar śmiertelnych zamieszek w Waszyngtonie wzrosła do czterech. ANDREW CABALLERO-REYNOLDS/AFPAFP
Przed gmachem Kapitolu zgromadziło się w środę tysiące sympatyków prezydenta USA. Uważają oni, że wybory prezydenckie z 3 listopada 2020 roku zostały sfałszowane. Associated PressEast News
Doszło do starć z policją, która użyła gazu łzawiącego. Część demonstrantów wtargnęła do budynku Kapitolu.Associated PressEast News
Grupa protestujących wdarła się również do sali obrad Izby Reprezentantów, w tym na mównicę, oraz do biura przewodniczącej tej izby Nancy Pelosi. Część z nich była uzbrojona.AFP
Kongresmenów poproszono o założenie masek gazowych i położenie się na podłodze.AFP
O północy polskiego czasu w Waszyngtonie rozpoczęła się godzina policyjna. Decyzją władz spokój na ulicach miasta egzekwować ma oprócz policji Gwardia Narodowa. AFP
Przy Kapitolu znaleziono materiały wybuchowe. Policja je zabezpieczyła. Z powodów bezpieczeństwa ewakuowano także biuro Partii Demokratycznej w Waszyngtonie.AFP
Na działania grupy swoich sympatyków zareagował Trump, apelując na Twitterze o zachowanie spokoju. "Służby są po stronie naszego kraju" - napisał.AFP
"To są wydarzenia, które mają miejsce, gdy święte, miażdżące zwycięstwo wyborcze jest tak bezceremonialnie i okrutnie zabierane wielkim patriotom, którzy byli źle i niesprawiedliwie traktowani przez tak długi czas. Idźcie do domu w miłości i pokoju. Na zawsze zapamiętajcie ten dzień!" - brzmiał kolejny wpis, który pojawił się na twitterowym koncie Trumpa.
Twitter zablokował możliwość powielania tej wypowiedzi i dyskusję pod nią, później ogłosił, że konto "@realDonaldTrump" zostało na 12 godzin zablokowane.
Podczas zajęcia siedziby amerykańskiego parlamentu Trump odrzucał apele doradców o potępienie uczestników zamieszek i nie chciał w ogóle o tym rozmawiać - przekazali jego współpracownicy.
Tłum, który wtargnął w środę do Kapitolu, był częścią wielotysięcznej demonstracji w Waszyngtonie przeciwko rzekomym fałszerstwom wyborczym, odbywającej się pod hasłem "Uratować Amerykę". Do wzięcia udziału w manifestacjach zachęcał na Twitterze sam prezydent, który na około godzinę przed szturmem przemówił do demonstrantów, zapewniając ich, że nigdy nie zrezygnuje z walki przeciwko "kradzieży" wyborów. W wyniku zamieszek zginęło pięć osób, w tym jeden policjant.
USA: Zdemolowane biura i sale Kongresu
- Wybite okna i wyważone drzwi, zdemolowane biura i sale plenarne - to wstępny bilans zniszczeń po wtargnięciu zwolenników Donalda Trumpa do Kongresu USA. Zniszczenia mogły być znacznie gorsze, bo pod budynkiem znaleziono dwie zaimprowizowane bomby.
Z zamieszczonych w mediach społecznościowych informacji wynika, że szturm zaczął się w środę przed godz. 13 czasu lokalnego (godz. 19 w Polsce), kiedy kilkudziesięciu zwolenników Trumpa starło się z kilkoma policjantami po zachodniej stronie Kapitolu. Pośród nich był - widoczny na zdjęciu - mężczyzna w ubraniu przypominającym strój szamana. Według amerykańskich mediów to Jake Angeli, aktor i zwolennik Donalda Trumpa. JIM LO SCALZOPAP/EPA
Zniszczenia mogły być znacznie gorsze, gdyby eksplodowały dwie znalezione pod Kapitolem improwizowane bomby rurowe. Jak informowała waszyngtońska policja, ładunki były podłożone pod budynkami komitetów krajowych obu partii. Policja skonfiskowała również przenośną lodówkę wypełnioną koktajlami Mołotowa.JIM LO SCALZOPAP/EPA
Do środowych wydarzeń doszło podczas marszu zwolenników Donalda Trumpa pod hasłem "Uratujmy Amerykę". Na około godzinę przed wtargnięciem wandali, Trump przemawiał do tłumu, zachęcając ich, by "nigdy nie poddawali się" w walce przeciwko sfałszowanym jego zdaniem wyborom. Wtargnięcie zwolenników prezydenta przerwało i przedłużyło proces zatwierdzania przez Kongres wyników wyborów. [PAP]JIM LO SCALZOPAP/EPA
Ostatecznie policja przy pomocy oddziałów specjalnych FBI i innych służb usunęła wandali z pomocą m.in. granatów hukowych i gazu łzawiącego.JIM LO SCALZOPAP/EPA
Zdjęcia wskazują też na to, że uczestnicy zamieszek mieli dostęp do wciąż włączonych komputerów w biurach kongresmenów. JIM LO SCALZOPAP/EPA
Po przejściu demonstrujących na podłogach biur i korytarzy pozostały poprzewracane meble i dokumenty oraz rozbite okna i lustra.JIM LO SCALZOPAP/EPA
Być może najwięcej zniszczeń uczestnicy zamieszek dokonali wewnątrz biur należących do szefowej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi i jej asystentów. Jeden z wandali sfotografował się siedząc za biurkiem Pelosi, inni wymachiwali ułamanym kawałkiem szyldu z jej drzwi i chwalili się zabranymi z jej biura dokumentami i listami. JIM LO SCALZOPAP/EPA
Szef stołecznej policji poinformował w nocy, że zatrzymano dotąd 52 osoby w związku z wtargnięciem na teren Kapitolu oraz nielegalnego posiadania broni.JIM LO SCALZOPAP/EPA
Wcześniej zniszczeń dokonano w salach plenarnych obu izb Kongresu. Jeden z uczestników zamieszek został sfotografowany jak wynosi pulpit z senackiej sali obrad, jednak nie wiadomo, co stało się z meblem. Na innej z fotografii z sali obrad Senatu widać zamaskowanego mężczyznę z bronią i opaskami zaciskowymi, używanymi jako zaimprowizowane kajdanki. Inni plądrowali biurka senatorów i kongresmenów. OLIVIER DOULIERY AFP
Później kolejne grupy wandali kilkukrotnie przełamywały słabe policyjne kordony, aż wdarły się do gmachu Kongresu. OLIVIER DOULIERY AFP
W środku część wandali użyła gaśnic wobec policjantów, w wielu miejscach forsowane były też ustawione przez służby barykady. Jedno z nagrań wideo pokazuje, jak podczas próby sforsowania jednej z nich blokującej korytarz postrzelona została uczestniczka zamieszek Ashli Babitt, która później zmarła na skutek ran. Policja oddała też strzały zza barykad blokujących wejście na salę obrad Izby Reprezentantów. OLIVIER DOULIERY AFP
Szturm na Kapitol USA. Niemcy zszokowaniDeutsche WelleDeutsche Welle