Początkowo resort obrony oceniał, że w atakach na bazy wojskowe w Boulkessy oraz Mondoro, położone w pobliżu granicy z Burkiną Faso, zginęło 25 żołnierzy. W wydanym we wtorek komunikacie wskazano również, że armia nie może doliczyć się 60 wojskowych, których ciał też nie odnaleziono. Był to najbardziej krwawy zamach, jaki stał się udziałem Mali w tym roku - pisze Agence France Press. W ataku dżihadystów na jednostkę wojskową w Dioura, do jakiego doszło 17 marca br., zginęło łącznie 30 osób - przypomina. Wciąż nie wiadomo, która z organizacji stała za atakami. Komentarzy twierdzą, że były to najprawdopodobniej grupy od dawna związane z Al-Kaidą. Szef malijskiego resortu obrony podkreślił, że dowództwo szybko zareagowało na poniedziałkowy atak, angażując do ataku odwetowego lotnictwo francuskie, którego bazy znajdują się na terytorium Mali. Myśliwce i helikoptery dokonały ataków na domniemane miejsca stacjonowania dżihadystów. Zginęło 15 bojowników islamskich - zaznaczył generał Dembele. W ocenie AFP władze wojskowe Mali, świadome tego, że stan bezpieczeństwa w pobliżu granicy z Burkiną Faso wciąż się pogarsza, starały się początkowo zaniżać bilans ofiar poniedziałkowych ataków. Jednak protest żon wojskowych i ich dzieci w Bamako w środę i w czwartek, podczas którego domagano się prawdy o atakach, skłonił kierownictwo resortu obrony do ujawnienia nowego bilansu. "Niestety, nie ma żadnej pewności, czy i te szacunki są prawdziwe" - zauważa francuska agencja. Ministerstwo twierdzi, że "udało się odnaleźć żywych 33 wojskowych", ale nie podaje, jakie są losy 14 mężczyzn, którzy wciąż nie wrócili do jednostek. W Mali ogłoszono w czwartek trzydniową żałobę narodową. Wiosną 2012 roku północna część Mali dostała się pod kontrolę islamistów, wypartych stamtąd potem w wyniku francuskiej interwencji zbrojnej, rozpoczętej w styczniu 2013 r. Jednak w rejonie całe obszary wciąż pozostają poza kontrolą sił malijskich, francuskich czy oenzetowskich. Od 2015 roku akty przemocy na tych obszarach są częstsze i przesuwają się także na południe. Do aktów terroru najczęściej dochodzi obecnie w środkowej części kraju, gdzie umacniająca się od kilku lat pozycja islamistycznych radykałów popsuła stosunki między Peulhami a Dogonami. Dogoni oskarżają Peulhów o popieranie dżihadystów, ci z kolei zarzucają Dogonom, że wspierają malijską armię, która prowadzi walkę z terroryzmem.