Podczas pierwszego posiedzenia londyńskiego sądu w tej sprawie Assange złożył krótkie zeznania łączem wideo z więzienia HMS Belmarsh. Stanowczo zapowiedział, nie zamierza ustąpić i zgodzić się na ekstradycję "za pracę dziennikarską, która wygrała wiele nagród i ochroniła wiele osób". Amerykańscy prokuratorzy zarzucają mu współpracę z Chelsea Manning przy złamaniu hasła do zastrzeżonego zbioru danych, które zostały później opublikowane na stronie WikiLeaks. Wśród nich znalazły się m.in. setki tysięcy raportów dotyczących wojen w Iraku i Afganistanie, a także dokumenty dotyczące osób przetrzymywanych w Guantanamo i depesze z placówek dyplomatycznych podlegających Departamentowi Stanu USA. Reprezentujący rząd Stanów Zjednoczonych prawnik Ben Brandon powiedział w londyńskim sądzie, że śledczy natrafili na szczegóły dyskusji pomiędzy Assangem a Manning, którzy na czacie "omawiali w czasie rzeczywistym przesyłanie (...) tajnych dokumentów". Prowadzący sprawę sędzia Michael Snow zdecydował, że kolejne posiedzenie sądu w tej sprawie odbędzie się 30 maja. W środę Assange został skazany na 50 tygodni więzienia za zlekceważenie wezwania do stawienia się w sądzie w 2012 roku i próbę uniknięcia sprawiedliwości przez skorzystanie z azylu politycznego w ambasadzie Ekwadoru w Londynie. Szef WikiLeaks ukrywał się tam od czerwca 2012 do kwietnia 2019 roku, próbując uniknąć zatrzymania w związku z wydanym przez Szwecję międzynarodowym nakazem aresztowania w sprawie oskarżeń o molestowanie seksualne i gwałt. Został aresztowany, kiedy władze Ekwadoru podjęły decyzję o wycofaniu udzielonego mu azylu politycznego i pozwoliły funkcjonariuszom na wejście na teren placówki dyplomatycznej. 47-letni Australijczyk obawiał się, że szwedzkie władze mogłyby przychylić się do wniosku o wydanie go Stanom Zjednoczonym w związku z kontrowersyjnymi publikacjami WikiLeaks, otwierając drogę do postawienia mu zarzutu szpiegostwa lub zdrady, za co mogłaby mu grozić nawet kara śmierci.