"W krótkim terminie przywrócenie zakazu wjazdu dla prezydenta Łukaszenki oraz rozszerzenie tego zakazu na inne określone osoby jest oczywiście opcją, jeśli nie zostaną uwolnieni wszyscy zatrzymani" - powiedziała Ashton w debacie plenarnej Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. Dodała, że reakcja UE na sfałszowane wybory i powyborcze represje "musi być wyważona, musi uwzględniać dobrze nakierowane środki przeciwko władzom Białorusi, ale jednocześnie musimy prowadzić dialog ze społeczeństwem obywatelskim. Potępiając działania władz, nie możemy odizolować białoruskiego narodu". Dlatego zapowiedziała wzmożone wsparcie dla studentów, wolnych mediów i organizacji pozarządowych, nad czym pracuje już kierowana przez nią Europejska Służba Działań Zewnętrznych. Zachęciła też konsulaty krajów UE w Mińsku, by uprościły wydawanie wiz Białorusinom. "Nadszedł czas, aby działać" - dodała. O tym, jakie sankcje podejmie UE wobec Białorusi, zadecydują 31 stycznia w Brukseli ministrowie spraw zagranicznych "27". Zapowiedziane przez Ashton sankcje wobec reżimu w Mińsku przy jednoczesnym zwiększeniu wsparcia dla społeczeństwa obywatelskiego są zgodne z zaleceniami, jakie PE ma przyjąć w czwartek w niewiążącej rezolucji. Dodatkowo PE opowiada się w niej m.in. za sankcjami ekonomicznymi: zamrożeniem pomocy finansowej, jaką Białoruś dostaje m.in. od MFW, oraz zawieszeniem udziału Białorusi w Partnerstwie Wschodnim. Ashton jednak nie poparła sankcji ekonomicznych. Przekonywała też, że obecność Białorusi w inicjatywie Partnerstwa Wschodniego jest korzystna, gdyż zakłada ona wielostronną współpracę krajów (poza Białorusią także Ukrainy, Gruzji, Azerbejdżanu, Armenii i Mołdawii). "Musimy (w sprawie Białorusi) współpracować z międzynarodowymi partnerami i powinniśmy się mocno zaangażować z krajami objętymi Partnerstwem w budowę konsensusu" - powiedziała. Zawieszony ma być natomiast wypracowany w zeszłym roku wspólny program rozwoju współpracy UE-Białoruś w sprawie reform politycznych i gospodarczych na najbliższe lata. "Nie mamy innego wyjścia" - oznajmiła szefowa unijnej dyplomacji. W debacie dominowały głosy europosłów, że dotychczasowa polityka wyciągniętej ręki do Białorusi poniosła fiasko. Wszyscy podkreślali, że z powodu nowych sankcji politycznych i gospodarczych nie mogą ucierpieć białoruscy obywatele, z którymi PE się w pełni solidaryzuje. "Polityka dialogu nie może być kontynuowana. Czas na nowe decyzje, nową politykę, stanowczość" - powiedział Jacek Protasiewicz (PO), który jest szefem delegacji PE ds. Białorusi. Apelował, by UE umożliwiła utworzenie w Brukseli politycznej reprezentacji białoruskiej opozycji, skoro jest ona represjonowana w kraju. "Musimy politykę zmienić, przystosować do obecnej sytuacji" - zgodził się w imieniu frakcji socjalistów bułgarski eurodeputowany Kristian Wigenin. Jacek Saryusz-Wolski (PO) ocenił, że reakcja na wydarzenia na Białorusi będzie testem unijnej polityki zagranicznej. "Będzie miała wpływ na cały region", w tym na politykę UE wobec Rosji - dodał. Apelował o bardziej szczodre wsparcie dla społeczeństwa obywatelskiego. "Do tej pory robiliśmy niewystarczająco dużo" - powiedział. Przyszłą politykę UE wobec Białorusi porównał do dużej marchewki dla społeczeństwa i kija dla władz. Jacek Kurski (PiS) wytknął, że także polski rząd przyczynił się do polityki otwarcia wobec reżimu w Mińsku, której przejawem było np. zawieszenie sankcji wizowych w 2008 r. "Łukaszenka kpi z nas. Polityka ugody i pobłażania nie mogła przynieść efektów" - powiedział. Brytyjski konserwatysta Charles Tannock ocenił, że "instynkt homo sovieticus u Łukaszenki okazał się silniejszy niż wszystko inne".