Przed telewizyjna kamerą Asad sprawiał wrażenie zrelaksowanego i pewnego siebie. Kilkakrotnie z szyderczym uśmiechem na ustach odpowiadał na pytania. Asad powiedział, że to, co się dzieje teraz w Syrii, to żadna rewolucja, żadna arabska wiosna, lecz tylko zwykły spisek, za którym stoją Arabia Saudyjska i Katar, finansując i uzbrajając rebeliantów. - Robimy postępy, sytuacja w terenie poprawia się, ale jeszcze nie wygraliśmy. Na to potrzeba jeszcze czasu - powiedział Asad. Podkreślił, że Syria toczy walkę "regionalną i globalną". Ocenił, że "nierealistyczne" jest stworzenie w Syrii stref bezpieczeństwa dla uchodźców, tak jak proponowały państwa zachodnie i Turcja. - Nie sądzę, by Zachód i Turcja mówiły o takim kroku poważnie, dla nich nie ma to pierwszorzędnego znaczenia - oświadczył. Mówiąc o relacjach z Turcją, ocenił, że nie ulegną one pogorszeniu "mimo nierozsądnego stanowiska niektórych przedstawicieli władz tureckich". - Nie bacząc na wywieraną presję, społeczeństwo tureckie stoi po stronie Syrii" w toczącym się konflikcie - zapewnił. Dodał jednak, że także władze Turcji ponoszą odpowiedzialność za rozlew krwi w Syrii. Szydził z tych przedstawicieli władz syryjskich, którzy w ostatnich miesiącach opuścili go, komentując, że doszło w ten sposób do "oczyszczenia" państwa z tych, którzy nie są patriotami. - Dezercja to pozytywny proces. Kto ucieka, ten jest słaby i zły - przekonywał Asad. Więzy między władzą a społeczeństwem w Syrii "mimo licznych błędów, są silne" - oznajmił Asad. Zapewnił, że jego przeciwnicy "nigdy nie zdołają rozpowszechnić strachu" wśród ludności. - Mówię do Syryjczyków - wasz los jest w waszych, a nie w cudzych rękach - oznajmił. Asad powiedział, że znajduje się w pałacu prezydenckim w Damaszku. Zareagował w ten sposób na wątpliwości dotyczące miejsca jego pobytu, które pojawiły się w lipcu, wraz z ostrzałami syryjskiej stolicy. Od marca zeszłego roku trwa w Syrii powstanie przeciwko Asadowi. Początkowe pokojowe demonstracje, inspirowane arabską wiosną, przerodziły się w opór zbrojny, krwawo tłumiony przez siły rządowe. Według opozycji, w konflikcie zginęło już około 25 tysięcy osób, a większość ofiar to cywile.