- W przypadku Idlibu decydującym czynnikiem było wielkie poparcie logistyczne i wojskowe z Turcji i, rzecz oczywista, pomoc ekonomiczna napływająca przez Arabię Saudyjską i Katar - powiedział Asad w wywiadzie opublikowanym w piątek na łamach szwedzkiego dziennika "Expressen". Jednak, według Asada, te sukcesy dżihadystów nie stanowią o porażce sił syryjskich. Przyznał wszakże, że cztery lata wojny domowej osłabiły armię syryjską. Prezydent Syrii poparł jednocześnie w wywiadzie ideę przedstawioną przez specjalnego wysłannika ONZ do Syrii, Szweda Staffana de Misturę, aby do udziału w rozwiązywaniu konfliktu syryjskiego zaprosić inne kraje mające interesy w tej strefie Bliskiego Wschodu. - Traktowanie konfliktu syryjskiego wyłącznie jako konfliktu między Syryjczykami nie jest realistycznym ani obiektywnym podejściem do sprawy. Sam problem nie jest zbyt skomplikowany, ale skomplikowała go interwencja z zewnątrz - mówił w wywiadzie prezydent Syrii. Asad stanowczo odrzuca wszelkie oskarżenia o łamanie praw człowieka przez armię syryjską i przerzuca całą odpowiedzialność za łamanie praw człowieka w Syrii na islamskich terrorystów. Według niego najbardziej niebezpieczni przywódcy Państwa Islamskiego pochodzą z krajów skandynawskich. Asad wyraził w wywiadzie uznanie dla stanowiska Szwecji, która ostatnio zerwała porozumienie o współpracy wojskowej z Arabią Saudyjską, a jednocześnie krytykował niektóre inne kraje jako "sojuszników Rijadu". - Przywykliśmy do tego, że europejscy przywódcy komplementują Arabię Saudyjską, średniowieczne państwo o podwójnej moralności - zakończył wywiad Baszar el-Asad.