Policja odnalazła jedynie jego stojący na wybrzeżu samochód, którego bagażnik skąpany był we krwi należącej do dwóch osób. Zwrot "doing a Lord Lucan" wszedł do języka angielskiego jako synonim zniknięcia bez śladu. Mieszkańcy małego miasteczka Marton w Nowej Zelandii alarmują, że siódmy hrabia Lucan ukrył się właśnie u nich. Hrabia Lucan, jak powszechnie się uważa, zniknął po zatłuczeniu na śmierć opiekunki swoich dzieci - Sandry Rivett, i po próbie zamordowania swojej żony. W sprawie jest jednak wiele niejasności, a tropy często wyprowadzały Scotland Yard na manowce. Teraz, 33 lata po zdarzeniu, sąsiedzi żyjącego w Marton Brytyjczyka, który - jak twierdzi - nazywa się Roger Woodgate, zgłosili nowozelandzkiej agencji prasowej, że Woodgate to nikt inny, jak Lord Lucan we własnej osobie. Do Marton, jak donosi AFP, sprowadzono byłego detektywa Scotland Yardu, by zbadał sprawę. Roger Woodgate zaprzecza, jakoby miał być brytyjskim arystokratą-mordercą. - Nie jestem lordem Lucanem - mówi. Jak twierdzi, wyemigrował z Wielkiej Brytanii w lipcu 1974 roku, a morderstwo Sandry Rivett miało miejsce w listopadzie tego roku. - Jestem od niego młodszy i o pięć cali niższy - dodaje Woodgate, który przeczytał o swojej "podwójnej tożsamści" w "Wellington's Dominion Post". Mieszkańcy Marton jednak wydają się nie mieć wątpliwości: Woodgate to Lord Lucan ukrywający się przed wymiarem sprawiedliwości na końcu świata.