Premier Ukrainy oświadczył w czwartek po południu, że wraz ze swoim gabinetem podaje się do dymisji. Decyzja przyszła kilka godzin po ogłoszeniu rozpadu koalicji rządzącej w Radzie Najwyższej. Partie Udar, Swoboda i Batkiwszczyna zgodziły się, że najlepszym rozwiązaniem dla kraju będą przyspieszone wybory. Obowiązki szefa rządu na czas do wyborów przejmie wicepremier Wołodymyr Hrojsman. Rozwiązanie koalicji i niepowołanie nowej w ciągu 30 dni daje Poroszence prawo do rozpisania nowych wyborów. W tej sytuacji wybory mogłyby odbyć się pod koniec października. Poroszenko niejednokrotnie mówił, że są one potrzebne, gdyż skład obecnego parlamentu nie odzwierciedla nastrojów obywateli. - Część ukraińskich elit politycznych wykorzystuje dziś widoczną w części społeczeństwa potrzebę wcześniejszych wyborów parlamentarnych. Ja jednak uważam, że ich przeprowadzenie na podstawie istniejącej ordynacji jest faktycznie pułapką dla wyborcy. Oznacza to, że nowy parlament niczym nie będzie odróżniał się od obecnego - powiedział ukraiński komentator Witalij Portnikow. Jego zdaniem rozpad koalicji w okresie, gdy państwo potrzebuje reform, a przede wszystkim pieniędzy na obronę przed wspieranymi przez Rosję rebeliantami, jest ogromnym błędem. Komentator wskazał, że parlament powinien także ratyfikować umowę stowarzyszeniową z UE. W ocenie Portnikowa prezydent Poroszenko powinien przewidzieć, że decyzja o rozwiązaniu koalicji może doprowadzić do paraliżu ustawodawczego. Wskazał, że partie, które znajdują się dziś w Radzie Najwyższej Ukrainy kierują się wyłącznie własnymi interesami, a nie dobrem państwa. - Oczekuję, że teraz zostanie powołany rząd techniczny i że wyborcy wyciągną z tej sytuacji wnioski. Myślę, że nie można wprowadzać do nowego parlamentu partii, które rozbiły tę koalicję. Dla tych sił nie ma miejsca na politycznej scenie Ukrainy - oświadczył Portnikow.