Wyniki te są zgodne z przedwyborczymi prognozami. Na trzecim miejscu, z 10-procentowym wynikiem, uplasował się blok wyborczy pierwszego prezydenta niepodległej Armenii Lewona Ter-Petrosjana. Po 5 proc. otrzymały sprzymierzona z Republikanami nacjonalistyczna partia dasznaków, ugrupowanie Armeńskie Odrodzenie oraz blok ORO, odwołujących się do radykalnego nacjonalizmu byłych ministrów dyplomacji i obrony Sejrana Oganjana, Raffiego Owanisjana i Wardana Oskanjana. Nie jest pewne, czy formacje te wejdą do parlamentu - 5-procentowy wynik daje mandat partiom; dla bloków wyborczy próg wynosił 7 proc. Według państwowej komisji wyborczej frekwencja na godzinę 17 wyniosła ok. 51 proc. uprawnionych do głosowania. Lokale wyborcze zamknięto o godz. 20 czasu lokalnego (18 w Polsce). W wyniku zmian w konstytucji, wprowadzonych po referendum z grudnia 2015 roku, wyłoniony w niedzielnych wyborach parlament - a nie, jak dotąd, obywatele - wybierze za rok następnego, czwartego prezydenta kraju i to nie na pięcioletnią kadencję z możliwością reelekcji, jak dotychczas, ale na siedmioletnią i jedyną. Prezydent, pozbawiony społecznego mandatu i realnej władzy, wyznaczać będzie po wyborach premiera, faktycznego przywódcę kraju, spośród kandydatów wskazanych przez partię polityczną, która wygrała w wyborach. Jest to etap procesu zmiany systemu prezydenckiego na rzecz republiki parlamentarnej w tym 3-milionowym państwie. Zgodnie z nową konstytucją, jeśli wyłonionemu w niedzielę 101-osobowemu parlamentowi nie uda się w ciągu tygodnia utworzyć rządu, zostanie on natychmiast rozwiązany, a w ciągu następnych ośmiu tygodni przeprowadzone zostaną nowe wybory z udziałem już tylko dwóch partii, które zdobyły w niedzielę najwięcej głosów. Ta, która zwycięży, otrzyma prawo utworzenia rządu, a w celu jego stabilizacji otrzyma dodatkowe mandaty poselskie, by mieć zagwarantowaną 54-procentową większość w parlamencie. Zdaniem opozycji szef Republikańskiej Partii Armenii, rządzący od 2008 r. prezydent Serż Sarkisjan zdecydował się na reformę konstytucyjną, by utrzymać władzę. Poprzednie przepisy nie pozwalały mu na trzecią kadencję. Przeciwnicy Sarkisjana zauważają, że system parlamentarny może zapewnić mu pełną kontrolę władzy wykonawczej przez tyle kadencji, ile razy w wyborach zwycięży jego partia. Przed niedzielnymi wyborami erywański politolog Dawid Petrosjan oceniał: "Największym poparciem Ormian cieszy się blok Carukiana, ale wybory wygrają pewnie, jak to u nas, rządzący Republikanie". Wyraził opinię, że jeśli RPA nie zdobędzie ponad połowy głosów, to "już będzie rewolucją", bo oznacza to, że "po raz pierwszy stracą monopol na władzę". Jak pisze AFP, przedstawiciele opozycji skarżyli się na nieprawidłowości w procesie głosowania; ministerstwo spraw wewnętrznych poinformowało, że do połowy dnia wpłynęło 320 skarg dotyczących łamania procedur.