W oświadczeniu biura prasowego prezydenta napisano, że stan wyjątkowy wprowadzono, "by zapobiec zagrożeniom dla porządku konstytucyjnego" oraz by "bronić prawa i praw ludności". W sobotę doszło w Erewanie do starć między uczestnikami 15- tysięcznej manifestacji opozycyjnej a policją. Jak informują źródła medyczne, jeden uczestnik demonstracji zginął, a wielu zostało rannych. - Zabiła go zbłąkana kula, która musiała odbić się rykoszetem, gdy policja strzelała w powietrze, by rozpędzić opozycyjny wiec. Wiemy o wielu rannych - powiedział działacz opozycji, zastrzegając swoją anonimowość. Dodał, że do zabicia manifestanta doszło w pobliżu ambasady Rosji. Demonstranci rzucali w policjantów koktajlami Mołotowa i kamieniami, ci zaś odpowiedzieli strzałami w powietrze i gazem łzawiącym. Agencja AFP informowała o plądrowaniu sklepów i podpaleniu kilkudziesięciu samochodów. Tłum wznosił okrzyki: "Będziemy walczyć do końca!" i domagał się uwolnienia swego przywódcy Lewona Ter-Petrosjana. Kandydat w wyborach Ter-Petrosjan został uwięziony przez władze w areszcie domowym w swej posiadłości w Erewanie. Zdaniem opozycji wyniki wyborów prezydenckich z 19 lutego zostały sfałszowane. Według Centralnej Komisji Wyborczej, zwyciężył premier Serż Sarkisjan, który uzyskał 52,82 procent głosów, a Ter- Petrosjan - 21,5 procent. Ter-Petrosjan uważa, że głosowanie należy unieważnić, gdyż w dniu wyborów wielu jego zwolenników zostało pobitych, a głosy często oddawano pod przymusem i po kilka razy. Obserwatorzy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) uznali, że wybory zasadniczo spełniły standardy demokracji.