W mieście pojawiły się oddziały wojska, które - jak wieczorem zapowiedział prezydent Robert Koczarian - ma przywrócić porządek. Samochody opancerzone z żołnierzami rozlokowano w głównych punktach Erewania. Nie ma już demonstrantów na placu przed siedzibą władz miejskich, gdzie w sobotę wieczorem było ich około 2 tysięcy. Policja ocenia, że sytuacja jest pod kontrolą. Opozycja prowadziła protesty od wyborów prezydenckich 19 lutego, które - jak uważa - zostały sfałszowane. Kiedy lider opozycji i jej kandydat w wyborach Ter-Petrosjan został w sobotę objęty aresztem domowym, zwołano wiec. Podczas 15-tysięcznej manifestacji doszło do starć z policją, w których zginął jeden z demonstrantów. W nocy z soboty na niedzielę Ter-Petrosjan wezwał swych zwolenników do rozejścia się i zakończenia konfrontacji. Zapowiedział też, że podejmie negocjacje z rządem. Po jego apelu protest zakończył się, ale niewielkie grupy krążyły jeszcze w centrum Erewania, podpalając policyjne samochody. Jeszcze w trakcie wiecu doszło do napadów i rabunku sklepów i biur w centrum miasta. Opozycja odcięła się od tych aktów, mówiąc że są dziełem prowokatorów inspirowanych przez władze. W sobotę wieczorem prezydent Koczarian wydał dekret o wprowadzeniu w stolicy do 20 marca stanu wyjątkowego, który w nocy zatwierdził parlament. Dekret zakazuje zgromadzeń publicznych i nakłada ograniczenia na media. Prokuratura generalna powiadomiła o zatrzymaniu 15 działaczy opozycji. Przedstawione im zarzuty dotyczą użycia przemocy wobec przedstawicieli władz oraz wzywania do niepodporządkowania się poleceniom nakazującym zakończenie działań niezgodnych z prawem.