Bartosz Bednarz, Interia: Wierzy pan, że firmy brytyjskie, działające obecnie w londyńskim Citi, po Brexicie wybiorą właśnie Polskę jako miejsce dla swoich przyszłych inwestycji? Wiemy już przecież, że po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE część największych przedsiębiorstw - według ich zapowiedzi - opuści Wyspy. Dr hab. Arkady Rzegocki, ambasador RP w Londynie: - Rząd dzisiaj jest niezwykle aktywny w przyciąganiu inwestycji. Chcemy pokazać zagranicznym inwestorom, że Polska jest bardzo dobrym miejscem dla prowadzenia działalności gospodarczej. Premier Mateusz Morawiecki w ciągu ostatnich dwóch miesięcy już dwa razy był w Londynie, właśnie po to, by rozmawiać z inwestorami. - Mogę zaryzykować stwierdzenie, że nie jest to jego ostatnia wizyta w tym roku. To pokazuje zaś, jak bardzo polski rząd jest skoncentrowany na promocji kraju poza granicami, budowy wizerunku Polski jako miejsca do inwestycji. Te przecież nie biorą się z próżni. Najpierw musimy pokazać, że zagraniczne firmy będą miały szansę na rozwój właśnie w Polsce. W regionie CEE konkurujemy z innymi państwami, które też mają wiele do zaoferowania, w tym m.in. z Czechami, Rumunią, krajami bałtyckimi. Przedsiębiorcy często wskazują na ogromną potrzebę wsparcia na miejscu, czy na szeroko rozumianą dyplomację ekonomiczną. Tę rolę pełnią m.in. ambasady. W jakim stopniu wspieracie polskich przedsiębiorców, którzy planują inwestycje w Wielkiej Brytanii bądź rozwój eksportu właśnie na Wyspy. - Jest to jeden z naszych głównych celów. Wielka Brytania pozostaje drugim najważniejszym partnerem handlowym dla Polski. Widzimy ogromną potrzebę, by nie tylko wspierać firmy w ich ekspansji, ale także wychodzić naprzeciw ich potrzebom. - Z całą pewnością, ta współpraca mogłaby być na większym poziomie, i to patrząc z każdej ze stron. Liczymy na większe inwestycje brytyjskie w Polsce. Mamy nadzieję także na to, że aktywność firm polskich w Wielkiej Brytanii będzie się systematycznie zwiększać. Nawet pomimo Brexitu? - Powiedziałbym wręcz, że właśnie jakby ponad Brexitem musimy tworzyć dobre warunki handlowe i inwestycyjne. Obie strony mogą na tym zyskać naprawdę wiele. Czyli Brexit można de facto potraktować jako nowe możliwości rozwoju. Polska chce być krajem, który w nowej rzeczywistości europejskiej - bez Wielkiej Brytanii w strukturach unijnych - nie tylko się odnajdzie, ale również spróbuje na tym faktycznie zyskać? - Największym problemem związanym z Brexitem jest niepewność. Liczymy na to, że władze brytyjskie w końcu przedstawią swoje stanowisko negocjacyjne i będziemy wiedzieli, ile mamy czasu na działania, których będzie ogrom. Brak takich informacji z całą pewnością nie ułatwia prowadzenia polityki czy wspierania krajowych firm w ich ekspansji. Wielka Brytania ma ogromny potencjał polityczny i gospodarczy. Musimy współpracować i wzmacniać nasze relacje zarówno w zakresie handlowym, czy szerzej - gospodarczym, ale również politycznym i społeczno-kulturowym. Brexit jednakże, to także mało przyjemne wydarzenia. Czy ataki na Polaków ustały? - Niestety ataki na Polaków po referendum przybrały na sile. Zanotowaliśmy wzrost przestępstw o charakterze ksenofobicznym o 41 proc. w okresie od referendum, w porównaniu do analogicznego okresu w 2015 r. ...czyli od czerwca br. mówimy o wzroście o 41 proc.? - Takie są oficjalne dane. Niestety te incydenty dotyczą w większości Polaków. Jest nas najwięcej, jesteśmy największą mniejszością narodową w Wielkiej Brytanii. Trzeba pamiętać, że różnego rodzaju akty "niezadowolenia" dotyczą także innych narodowości, jak: Czesi, Hiszpanie, Litwini, czy Francuzi, w znacznie mniejszym jednak stopniu. Wszystkie ambasady krajów europejskich notują niestety tego typu sytuacje. - Jest druga strona medalu. Reakcja ministrów spraw zagranicznych i wewnętrznych, szybkie działanie premier Beaty Szydło i jej rozmowa z premier Theresą May, uspokoiły w pewnym stopniu nastroje. Różne instytucje pilnujące porządku i lokalne władze starają się rozwiązać ten problem. Dzisiaj wygląda to już o wiele lepiej. Wszyscy są skoncentrowani na tym, żeby ograniczyć incydenty do minimum. Ambasada otrzymuje bardzo dużo listów poparcia dla Polaków, przypominających o polskim wkładzie nie tylko w niezależność Wielkiej Brytanii, ale również wskazujących na ogromny wkład Polaków w ekonomię i kulturę Brytyjczyków. Wciąż niejasna jest przyszłość Polaków w Wielkiej Brytanii, a zasadniczo warunki, na jakich mogliby oni na Wyspach zostać. Czy docierają do pana jakieś propozycje, projekty, w którym kierunku nowe przepisy mogą zmierzać? Dotyczą one w końcu minimum kilkuset tysięcy obywateli Polski. - Staramy się przekonywać brytyjskich partnerów, że ta niepewność szkodzi nie tylko polskim rodzinom, ale także polskim biznesom i współpracy gospodarczej. Bardzo wiele polityków brytyjskich zgadza się z tym i rozumie problem. Mamy nadzieję, że wkrótce, jeśli nie gotowe rozwiązania, to przynajmniej propozycje odnośnie do statusu obywateli UE po Brexicie, zostaną zaprezentowane. Na razie nic się nie zmienia. Wszyscy obywatele brytyjscy w Unii Europejskiej, mają status obywateli UE, i tak samo obywatele UE, mają status obywatela Wielkiej Brytanii. Tego się trzymamy. W pewnym momencie padło jednak stwierdzenie, że Polacy będą zmuszeni wrócić do kraju. Czy rośnie liczba zapytań - przykładowo w kwestii - jak uzyskać obywatelstwo brytyjskie? Czy zainteresowanie w czasach niepewności tematem uzyskania obywatelstwa rośnie? - Jeżeli chodzi o wnioski obywateli polskich o uzyskanie brytyjskiego obywatelstwa, to dokładne dane posiada oczywiście strona brytyjska, ale ich liczba utrzymuje się wciąż na stosunkowo niskim poziomie. Natomiast nasze konsulaty odnotowały znacząco zwiększone zainteresowanie uzyskaniem obywatelstwa polskiego. Do chwili obecnej spłynęło około 2000 nieformalnych zapytań w tej sprawie, a liczba złożonych wniosków podwoiła się w stosunku do lat ubiegłych. Były to w większości zapytania od obywateli brytyjskich posiadających polskie korzenie (dzieci lub wnuki polskich imigrantów) jak i osób będących w związkach małżeńskich z obywatelami polskimi. Rozmawiał Bartosz Bednarz