Według źródła, na które powołuje się AFP, senator Alfredo Bravo i deputowany Mario Cafiero oskarżają prezydenta de la Rua o zdradę stanu w związku z nielegalnymi negocjacjami w sprawie zagranicznego długu Argentyny. Ministrowie spraw wewnętrznych, Ramon Mestre i bezpieczeństwa, Enrique Mathov oskarżeni są o odpowiedzialność za śmierć osób, które brały udział w środowych i czwartkowych zamieszkach na ulicach miast Argentyny. De la Rua podając się do dymisji, wyraził nadzieję, że jego odejście przyczyni się do odbudowania ładu społecznego i położy kres zamieszkom, w których zginęły już 22 osoby. Wcześniej opozycja odmówiła przystąpienia do zaproponowanego przez szefa państwa rządu jedności narodowej. - Peroniści będą nadal występować jako opozycja i nie wezmą udziału w żadnym współrządzeniu - oświadczył blok peronistyczny w Izbie Deputowanych. De la Rua zaprosił wczoraj peronistyczną opozycję do udziału w rządzie jedności narodowej, podkreślając konieczność położenia kresu zamieszkom. Przemawiając w telewizji, prezydent oświadczył, że nowa, wielopartyjna władza powinna zająć się reformą polityczną i rozważyć zmiany konstytucji. Argentyna: Stan wyjątkowy w prowincji Buenos Aires Tymczasowe władze Argentyny wprowadziły dzisiaj po południu stan wyjątkowy w prowincji Buenos Aires (środkowy wschód), gdzie 11 osób zaginęło, a 27 zostało rannych w wyniku trwających od kilku dni zamieszek. Tymczasowy minister spraw wewnętrznych, Miguel Angel Toma, podjął decyzję o wprowadzeniu stanu wyjątkowego na prośbę gubernatora prowincji, Carlosa Ruckaufa, w związku z utrzymującym się tam napięciem. W prowincji Buenos Aires mieszka 14 mln ludzi, czyli 39 proc. obywateli. W Argentynie od kilku dni dochodzi do zamieszek na tle ekonomicznym, w których życie straciło 26 osób. Tymczasowy prezydent może przywrócić stan wyjątkowy Tymczasowy prezydent Argentyny peronista Ramon Puerta oświadczył dzisiaj, że może przywrócić stan wyjątkowy w kraju, "jeśli będzie to niezbędne". - Decyzja będzie zależała od raportów, jakie otrzymamy na temat sytuacji w różnych prowincjach" po zamieszkach, jakie trwają od kilku dni, a w wyniku których w całym kraju zginęło co najmniej 26 osób - dodał prezydent. Decyzję byłego prezydenta o zniesieniu stanu wyjątkowego Ramon Puerta określił mianem "nieszczęśliwej" i powiedział, że nie była ona z nikim konsultowana. Już 22 śmiertelne ofiary zamieszek Dymisja prezydenta De la Rua nastąpiła po dwóch dniach gwałtownych zamieszek wywołanych fatalną sytuacją gospodarczą kraju. Zginęły już co najmniej 22 osoby, a kilkaset zostało rannych. Sytuacji nie uspokoił, a wręcz zaognił stan wyjątkowy, który obowiązuje w Argentynie od dwóch dni. Nie pomogła też dymisja ministra gospodarki, Domingo Cavallo. To właśnie jego obarcza się winą za obecny kryzys. Zamieszki trwające w Argentynie nie ustały także po tym, gdy prezydent kraju Fernando de la Rua ogłosił swoją dymisję. W Buenos Aires grupa demonstrantów podpaliła w nocy ze środy na czwartek siedzibę ugrupowania prezydenta - Obywatelskiej Unii Radykalnej (UCR), jednak nikt nie doznał obrażeń. Inni próbowali spalić restaurację McDonalds'a, ale zostali wyparci przez policję. Atakowano nawet karetki zwożące do szpitali uczestników zajść. Na centralnym Plaza de Mayo zebrały się grupki młodzieży, które świętowały odejście prezydenta i biły się z policją. Gomułka: do kryzysu doprowadziła rozrzutna gospodarka Co doprowadziło do tak głębokiej zapaści finansowej w Argentynie? - to pytanie RMF zadał wybitnemu ekonomiście, profesorowi Stanisławowi Gomułce: "To była rozrzutna gospodarka - pożyczała za dużo za granicą, był duży deficyt budżetowy, była nieprzejrzystość w tym, jak firmy zbierały dane statystyczne. W rezultacie kraj się zapożyczył na sumę tak dużą, że nie jest w stanie obsłużyć tego. Przypomina się zresztą sytuacja Polski sprzed 20 lat. Po latach 70. rząd też miał kłopoty z obsługą długu zagranicznego - zmniejszał wtedy pracę i podwyższał ceny. Ludzie też wyszli na ulice". Zdaniem profesora Gomułki sytuacja Argentyny jest o tyle trudna, że ludzie tam mieszkający nie chcą już więcej wyrzeczeń. - Myślę, że ani banki zagraniczne, ani Międzynarodowy Fundusz Walutowy nie będą teraz chciały kredytować i prawdopodobnie tam dojdzie do ogłoszenia bankructwa - mówimy, że owszem, mamy długi, ale przez jakiś czas nie będziemy ich spłacać, możemy nawet żądać zmniejszenia tych długów - dodaje profesor Gomułka. Wydarzenia w Argentynie zaniepokoiły prezydenta Stanów Zjednoczonych, George W. Busha. Rzecznik Międzynarodowego Funduszu Walutowego wykluczył, że jakiekolwiek instytucje finansowe przyczyniły się do katastrofalnej sytuacji argentyńskiej gospodarki.