Odwołanie ambasadora Argentyny z Paragwaju to reakcja na "poważne zaburzenia porządku instytucjonalnego, których punktem kulminacyjnym stało się usunięcie z urzędu wybranego zgodnie z konstytucją prezydenta Fernanda Lugo i zapaść porządku demokratycznego" - podkreślono w komunikacie argentyńskiego MSZ. Prezydent Argentyny Christina Kirchner w piątek nazwała "puczem" błyskawicznie przeprowadzoną w piątek procedurę impeachmentu wobec Lugo. Zastosowano ją dwa dni po tym, jak Senat postawił Lugo w stan oskarżenia za "złe wywiązywanie się z obowiązków". "Demokracja jest kluczem do integracji regionu" - podkreślił w komunikacie MSZ Brazylii, uzasadniając tymczasowe wycofanie swego dyplomaty. Brazylia jest największym partnerem handlowym Paragwaju. Obowiązki Lugo przejął dotychczasowy wiceprezydent Federico Franco. Sam został zaprzysiężony na prezydenta w kilka godzin po tym, jak stanowiska został pozbawiony jego poprzednik. W odpowiedzi na stanowisko Argentyny Franco zapowiedział, że postara się przekonać Buenos Aires, iż procedura impeachmentu odbyła się z poszanowaniem prawa. Powiedział też, że poprosi Lugo, by pomógł mu "zmniejszyć (wynikłe z tego) ciśnienie" w regionie. 61-letni Lugo, były katolicki biskup, został oskarżony o niewywiązanie się z ciążących na nim obowiązków po krwawych starciach w ub. tygodniu na północnym wschodzie kraju między policją a ubogimi, bezrolnymi chłopami. Policja usiłowała wyrzucić ok. 150 wieśniaków z liczącej ok. 2 tys. ha leśnej posiadłości jednego z polityków ze Stowarzyszenia Narodowo-Republikańskiego (Partii Colorado). Lugo, któremu do końca kadencji pozostał jeszcze rok, objął urząd pod hasłami pomocy dla najuboższych Paragwajczyków, kładąc kres sześciu dziesięcioleciom rządów Partii Colorado. Reakcja Argentyny i Brazylii odzwierciedla powszechne nastroje w regionie wobec nagłej zmiany we władzach Paragwaju. Wcześniej w bardzo ostrych słowach skrytykowała ją Unia Narodów Południowoamerykańskich.