Na ławie oskarżonych Trybunału Federalnego w Buenos Aires zasiądą byli szef wywiadu, Fernando de Santibanes, minister pracy Mario Flamarique, sekretarz Senatu, Mario Pontaquarto, który doniósł o popełnieniu przestępstwa i czterech senatorów. De la Rua postawiono zarzut "aktywnego przekupstwa i sprzeniewierzenia majątku publicznego". Jest to przestępstwo zagrożone karą 10 lat więzienia. Sprawa dotyczy sporów wokół forsowanej przez rząd De la Rua i konserwatywne skrzydło socjalistycznej Obywatelskiej Unii Radykalnej (UCR) Ustawy o liberalizacji prawa pracy pozbawiającej pracowników części ich praw. Reforma stanowiła jeden z warunków finansowego wsparcia udzielanego przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) pogrążonej w kryzysie Argentynie. Świadkowie twierdzą, że oskarżeni zapłacili senatorom za głosowanie za reformą łącznie 5 mln dolarów. De la Rua zapewniał pierwszego dnia procesu o swojej niewinności. Jednakże rozpatrująca sprawę Federalna Izba Apelacyjna Buenos Aires już w 2009 r. stwierdziła, że przekupienie senatorów "było czynem rządu pod przywództwem De la Rua jako prezydenta." Przesłuchanie około 400 świadków może zabrać Trybunałowi 6 miesięcy. Zeznania złożą prominentni reprezentanci ówczesnej opozycji - peroniści i byli prezydenci: Adolfo Rodriguez Saa, rządzący krótko w 2001 Eduardo Duhalde (prezydent w latach 2002-2003) i obecna prezydent Cristina Fernandez de Kirchner. Zasiadająca wówczas w Kongresie Fernandez, głosowała przeciw rządowej reformie. Znajdujący się dziś poza polityką 74-letni Fernando de la Rua objął urząd w grudniu 1999 r. po oskarżanym o doprowadzenie kraju do gospodarczej zapaści Carlosie Menemie. Zrezygnował z funkcji w grudniu 2011 r. w ogniu krytyki i ostrych i krwawych protestów społecznych, spowodowanych załamaniem gospodarki, po której Argentyna musiała zwrócić się o pomoc do międzynarodowych instytucji finansowych. Ucieczka Rua helikopterem tuż po ustąpieniu ze stanowiska stała symbolem degrengolady politycznych elit. Argentyna przez lata wychodziła z kryzysu, który zepchnął w biedę znaczną część społeczeństwa. Będzie to już drugi proces wytoczony prezydentowi po upadku wojskowej dyktatury. Carlos Menem (rządzący w latach 1989-1999) został oczyszczony przez Sąd Najwyższy z zarzutów o nielegalną sprzedaż broni do Chorwacji i Ekwadoru oraz sfałszowanie trzech prezydenckich dekretów. Sąsiednia Brazylia też rozlicza grzechy swoich polityków. Na początku sierpnia rozpoczął się tam największy proces korupcyjny w historii kraju. Ministrowie, parlamentarzyści, biznesmeni i bankierzy, razem blisko 40 osób, odpowie przed Sądem Najwyższym na zarzuty praktyk korupcyjnych. Według prokuratury oskarżeni w latach 2002-2005 mieli przekupywać opozycyjnych polityków, defraudować publiczne fundusze, prać brudne pieniądze i przekraczać uprawnienia. Sprawa rzuca cień na reputację znajdującego się wówczas u władzy, popularnego byłego prezydenta Lula da Silvę i jego Partię Pracujących (PT).