Haker, który pracował z domu rodziców, rozsyłał swoim ofiarom darmowe aplikacje, do złudzenia przypominające oryginalne - poinformowała prokuratura. Po ściągnięciu takiej aplikacji wirus wysyłał bez wiedzy użytkownika SMS z płatnością na specjalne konto. Inne programy ściągały kody dostępu do internetowych serwisów hazardowych lub z grami, do których zapisane były ofiary hakera. 20-latek, choć nigdy nie studiował informatyki, przez prokuraturę został opisany jako wyjątkowo zdolny. Młody mężczyzna przyznał się do winy. Twierdzi, że kierował się nie chciwością, ale miłością do komputerów i marzeniem, by zostać programistą. Według BBC, najbardziej narażone na ataki były urządzenia korzystające z oprogramowania Google'a.