To, jak się podkreśla, nieoczekiwany finał trwającej od wielu dni dyskusji na temat serialu, którego emisję usiłował zablokować minister sprawiedliwości Clemente Mastella. Michele Catalano, boss mafii w dzielnicy Zen w Palermo, oglądał krwawą historię bossa bossów Salvatore Toto Riiny w domu swojej narzeczonej, gdzie ukrywał się, odkąd przed kilkoma tygodniami udało mu się zbiec w czasie policyjnej obławy. Wtedy zatrzymany został dotychczasowy szef Cosa Nostra Salvatore Lo Piccolo. Poszukiwany od dawna 48-letni Catalano był tak pochłonięty serialem, że nie zauważył wpadających do domu policjantów. Nie próbował uciekać, zaskoczony pozwolił się zakuć w kajdanki. Przed kilkoma dniami we Włoszech rozgorzała dyskusja na temat żądań przerwania emisji kolejnych odcinków serialu "Capo dei capi", nadawanego w stacji Canale 5 telewizji Silvio Berlusconiego. Jednym z argumentów przeciwników filmu, wśród nich włoskiego ministra sprawiedliwości, było to, że ich zdaniem rezultatem serialu jest wykreowanie mafiosów na bohaterów. Poza tym według ministra Clemente Mastelli brakuje w filmie "aspektu edukacyjnego". Z tą opinią nie zgodził się stanowczo producent Pietro Valsecchi. Przeciwko zdejmowaniu filmu zaprotestowały też społeczne stowarzyszenia przeciwników mafii, które przypomniały, że nie ma nic gorszego, niż zmowa milczenia wokół niej. A byłoby nią - ich zdaniem - przerwanie emisji. Ostatecznie film jest dalej emitowany, a po czwartkowym sukcesie najwięcej powodów do satysfakcji z tej decyzji ma policja.