Wojtience, który uważa, że lansowana oficjalnie wersja o uprowadzeniu statku przez piratów nie ma sensu, nakazano telefonicznie, by wyjechał z Moskwy, jeśli nie chce być aresztowany. Zdaniem Wojtienki statek został wykorzystany do przemytu broni. Rosyjskie władze postawiły w tej sprawie zarzuty piractwa ośmiu osobom, głównie Estończykom. Na pokład mieli oni wejść przebrani za policjantów. Uprowadzony w lipcu na Bałtyku statek został odnaleziony 16 sierpnia w odległości 300 mil morskich od wybrzeży zachodniej Afryki. Władze rosyjskie twierdzą, że na pokładzie statku nie znaleziono niczego podejrzanego. "Sugestie, że mamy do czynienia z aktem piractwa morskiego, to nonsens" - powiedział Wojtienko BBC. Jego zdaniem statek przewoził broń, którą handlowali na boku przedstawiciele władz państwowych. Telefon, w którym nieznany rozmówca dał mu do zrozumienia, że powinien wyjechać z Moskwy, bo naraził się wpływowym ludziom, mógł zdaniem Wojtienki pochodzić od przedstawicieli rosyjskich służb specjalnych FSB. Zarejestrowany na Malcie frachtowiec Arctic Sea o wyporności 4 tys. ton zaginął tuż po wypłynięciu z portu w Finlandii. Oficjalnie przewoził do Algierii budulec drzewny wartości 1,8 mln USD. Wersji tej nie dają wiary eksperci, których zdaniem piraci nie ryzykowaliby przechwycenia statku z transportem o stosunkowo niskiej wartości na jednym z najruchliwszych szlaków morskich świata. Pojawiły się spekulacje, w tym takie, że Arctic Sea został przechwycony przez izraelski wywiad Mosad, by zapobiec dostawie broni na Bliski Wschód. Wojtienko, który jest w Turcji od środy, sądzi, że w obawie o życie nie będzie mógł wrócić do Rosji.