- Jeśli chodzi o kraje, które ostatnio twierdziły, że przyłączają się do walki z terroryzmem IS, nie mogą one tego robić w tej samej chwili, gdy wspierają terroryzm reżimu syryjskiego i jego terrorystycznych zagranicznych sojuszników, takich jak Hezbollah, siły al-Kuds i inne terrorystyczne organizacje wyznaniowe - powiedział ambasador Arabii Saudyjskiej przy ONZ Abdallah al-Muallimi, którego wypowiedź nadała saudyjska telewizja Al-Arabija. Jak podkreślił, bojowników Państwa Islamskiego nie ma na zaatakowanych w środę przez rosyjskie siły obszarach w Hims i Hamie. Ambasador dodał, że ataki spowodowały "wiele ofiar w ludziach" i wezwał do "natychmiastowego zaprzestania nalotów i ich nieponawiania". Dyplomata wypowiadał się w środę na forum ONZ w Nowym Jorku. Radykalna organizacja szyicka Hezbollah z Libanu otwarcie walczy po stronie sił lojalnych wobec prezydenta Baszara el-Asada. Władzom w Damaszku pomagają również siły al-Kuds, elitarna irańska jednostka wchodząca w skład Gwardii Rewolucyjnej. Siły saudyjskie wchodzą w skład międzynarodowej koalicji pod wodzą USA, która prowadzi ataki z powietrza na cele IS w Syrii i Iraku. Według rosyjskiego resortu obrony rosyjskie siły przeprowadziły w środę 20 lotów i uderzyły w osiem celów IS. Minister Spraw Zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow oświadczył, że nie ma żadnych danych na temat ewentualnych ofiar wśród ludności cywilnej. Tymczasem źródła na Zachodzie i syryjska opozycja walcząca z reżimem Asada kwestionują twierdzenia Moskwy, że jej celem są islamiści. Wojskowy przedstawiciel USA mówił anonimowo agencji AFP, że zamiast uderzeń w IS przeprowadzone zostały ataki przeciwko syryjskiej opozycji.