Jak wskazuje wniosek, pozywający nie byli w stanie udowodnić odpowiedzialności Arabii Saudyjskiej lub jakiegokolwiek powiązanego z nią stowarzyszenia dobroczynnego za zamachy. Działania wymiaru sprawiedliwości nie mogą naruszać suwerenności państwowej - argumentują Saudyjczycy. Władze saudyjskie konsekwentnie odrzucały zarzuty o przyczynienie się do porwania przez Al-Kaidę czterech samolotów, z których dwa zburzyły bliźniacze wieżowce nowojorskiego World Trade Center, jeden uderzył w Pentagon, a jeden rozbił się na polu w Pensylwanii. Spowodowało to śmierć łącznie blisko 3 tys. ludzi. Opiewających na miliardy dolarów odszkodowań domagają się od Arabii Saudyjskiej rodziny 2,5 tys. spośród zabitych, ponad 20 tys. ludzi, którzy odnieśli obrażenia oraz różne firmy, w tym ubezpieczeniowe. We wrześniu 2015 roku nadzorujący postępowanie sędzia okręgowy George Daniels oddalił roszczenia rodzin ofiar. Jednak we wrześniu ubiegłego roku Kongres USA obalił weto ówczesnego prezydenta Baracka Obamy i uchwalił ustawę o wymierzeniu sprawiedliwości sponsorom terroryzmu (JASTA), co pozwoliło na wznowienie rozpatrywania pozwów. W swym wniosku do sądu Arabia Saudyjska przyznała, że JASTA wyeliminowała część elementów jej prawnej obrony. Jak jednocześnie zaznaczyła, pozywający wciąż nie są w stanie udowodnić, by jakikolwiek przedstawiciel, funkcjonariusz bądź agent saudyjskich władz uczestniczył w planowaniu lub dokonywaniu zamachów. 15 spośród 19 porywaczy czterech samolotów pochodziło z Arabii Saudyjskiej. Prowadząca dochodzenie w sprawie zamachów komisja rządu USA nie znalazła dowodów na bezpośrednie finansowanie Al-Kaidy przez saudyjskie władze, ale pozostawiła otwartą kwestię, czy ich przedstawiciele mogli to czynić indywidualnie.