Publicystka wyraża nadzieję, że w planowanym wystąpieniu na temat Iraku prezydent USA Barack Obama oszacuje pokrótce wpływ siedmioletniej operacji w Iraku na społeczeństwo amerykańskie i na politykę zagraniczną Waszyngtonu. Do trudnych do sklasyfikowania, jak je nazywa, "ofiar", czyli tych spraw, które ucierpiały na skutek operacji w Iraku, Applebaum zalicza m.in opinię o skuteczności amerykańskiej, zdolność USA do tworzenia koalicji, możliwość wpływania USA na sytuację na Bliskim Wschodzie, a także - na gruncie wewnętrznym - zdolność Ameryki do troszczenia się o własnych rannych weteranów. Reputacja USA jako kraju skutecznego ucierpiała, jak pisze publicystka, m.in. na skutek "chaotycznej okupacji", "sprzeczek między Pentagonem a Departamentem Stanu", "wrażenia niekompetencji, a po Abu Ghraib - także głupoty i okrucieństwa". Ucierpiała także amerykańska zdolność tworzenia koalicji - pisze Applebaum, zaznaczając, że "po początkowym przypływie poparcia, okupacja Iraku okazała się niepopularna nawet w krajach, gdzie Ameryka jest popierana, jak Włochy czy Polska". Irak jest też, zdaniem publicystki, "częściową przyczyną tak małego entuzjazmu wobec operacji w Afganistanie i problemów z wywarciem zorganizowanego nacisku na Iran". "Chaos w Iraku jawnie wzmocnił Iran. Nie miał też pozytywnego wpływu na konflikt izraelsko-palestyński. Sprzyjając wzrostowi cen ropy (...) umocnił Arabię Saudyjską, której reżim wyhodował 15 z 19 porywaczy samolotów z 11 września 2001 roku" - czytamy w "Washington Post". "Wysokie ceny ropy umocniły też Rosję i Wenezuelę - co nie tak wielu zauważyło" - pisze Applebaum wskazując przy tym, że ucierpiała też umiejętność USA myślenia jak globalne mocarstwo. "Nawet, gdybyśmy całkowicie wycofali wojsko z Iraku, ugrzęźliśmy tam na dekadę, w której Chiny uzyskały status rzeczywistej potęgi światowej, Ameryka Łacińska dryfuje na lewo, a Rosja z sukcesem użyła polityki rurociągów do podziału Europy" - pisze Applebaum podkreślając, że trendy te nie zwróciły szczególnej uwagi administracji George'a W. Busha, a jeszcze mniejszą - Baracka Obamy.