Jak napisano w oświadczeniu, Polska Rada Chrześcijan i Żydów z "wielkim niepokojem przyjmuje ponowne zaostrzenie retoryki wokół spraw polsko-żydowskich". "Podobnie, jak miało to miejsce w pierwszym kwartale 2018 roku (gdy przyjęta została nowela ustawy o IPN), z przykrością stwierdzamy, że emocje istniejące wokół trudnych zagadnień z historii obu związanych ze sobą narodów są eskalowane i wykorzystywane instrumentalnie na potrzeby bieżących, wewnętrznych konfliktów politycznych - zwłaszcza w kontekście kolejnych kampanii wyborczych w Izraelu i w Polsce" - oceniła Rada. "Apelujemy o odpowiedzialne spojrzenie na historię relacji polsko-żydowskich oraz o roztropne kształtowanie dziś społecznych i politycznych ram, w jakich relacje te będą się rozwijać w kolejnych pokoleniach" - napisano w oświadczeniu, dodając, że "doraźne wykorzystywanie skrótów myślowych, szkodliwych uogólnień, stereotypów i nieuprawnionych generalizacji utrudnia prowadzenie dialogu i merytorycznej dyskusji o przeszłości". Polska Rada Chrześcijan i Żydów wezwała uczestników debaty publicznej - polityków oraz dziennikarzy zarówno w Polsce, jak i w Izraelu - "aby mówili o historii XX wieku z należytą starannością, umiarem i szacunkiem dla pamięci o zmarłych i pomordowanych". W imieniu Rady podpisali się: żydowski współprzewodniczący Stanisław Krajewski oraz współprzewodniczący chrześcijański Zbigniew Nosowski. Pokłosie słów izraelskich dyplomatów Dziennik "Jerusalem Post" poinformował w ubiegłym tygodniu, że podczas pobytu w Warszawie, gdzie odbywał się szczyt bliskowschodni, premier Izraela Benjamin Netanjahu miał powiedzieć, że Polacy kolaborowali z nazistami w Holokauście. Informację tę zdementowała później ambasador Izraela w Polsce Anna Azari oraz kancelaria premiera Izraela. Według przedstawionych przez stronę izraelską wyjaśnień, w rzeczywistości szef izraelskiego rządu podczas rozmowy z dziennikarzami mówił o Polakach, nie o polskim narodzie ani państwie i odnosił się jedynie do tych Polaków, którzy współpracowali z nazistami. Izraelski p.o. ministra spraw zagranicznych Israel Katz, odnosząc się w niedzielę do słów przypisanych przez media izraelskie premierowi Netanjahu, stwierdził: "Nasz premier wyraził się jasno. Sam jestem synem ocalonych z Holokaustu. Jak każdy Izraelczyk i Żyd mogę powiedzieć: nie zapomnimy i nie przebaczymy. Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami i - tak jak powiedział Icchak Szamir (były premier Izraela), któremu Polacy zamordowali ojca, 'Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki'". Oburzenie po rasistowskim komentarzu Polski rząd określił tę wypowiedź jako "haniebną i rasistowską". Po wypowiedzi Katza premier Mateusz Morawiecki odwołał wyjazd polskiej delegacji do Izraela na szczyt Grupy Wyszehradzkiej w Jerozolimie. Szczyt został odwołany, zamiast spotkania V4 w Jerozolimie zaplanowano rozmowy dwustronne premierów Grupy. Na słowa izraelskiego p.o. szefa MSZ z oburzeniem zareagowały niektóre środowiska żydowskie. Stawianie zarzutu antysemityzmu wszystkim Polakom znieważa Sprawiedliwych. Taki język nie powinien mieć miejsca. Polska i Izrael zbudowały dobre relacje, trzeba jednak uważać na słowa - podkreślano w reakcji na słowa Katza. Do podjęcia dialogu Izrael i Polskę wezwał w środę Departament Stanu USA. "Zarówno Izrael, jak i Polska są naszymi ważnymi sojusznikami i przyjaciółmi. Wzywamy ich do znalezienia drogi do usłyszenia się nawzajem, pójścia naprzód oraz kontynuowania bliskiej współpracy i dbania o wspólne interesy" - oświadczył Departament Stanu w stanowisku cytowanym przez Informacyjną Agencję Radiową.