Protest zorganizowano dzień po tym, jak Pentagon poinformował, że w kwietniu w Iraku zginęło niemal 70 amerykańskich żołnierzy. - Na demokrację w Iraku wydaliśmy miliardy, a mieszkańcom Nowego Orleanu po przejściu huraganu Katrina wyliczaliśmy każdego dolara. To niewłaściwe proporcje, to moralnie zły wybór. Okłamywano nas i szpiegowano - grzmiał pastor Jessie Jackson, który pojawił się na manifestacji. "Skończcie z tą wojną, sprowadźcie żołnierzy do domu!" - głosił jeden z transparentów. Matka jednego z marines, zabitego dwa lata temu w Iraku 20-latka, trzymała jego zdjęcie. W marszu wzięła udział również antywojenna aktywistka i matka zabitego w Iraku 24-letniego żołnierza Caseya Sheehana - Cindy Sheehan, znana z tego, że wraz z kilkunastoma innymi osobami koczowała przez dłuższy czas na drodze dojazdowej do posiadłości prezydenta USA George'a W.Busha w Crawford w Teksasie. Chciała go osobiście zapytać o wojnę, którą zabrała jej syna. Zdaniem wielu uczestników manifestacji, wojna w Iraku jest "nielegalna, niemoralna i pozbawiona etyki". Organizatorzy marszu - grupa "Zjednoczeni na rzecz Pokoju i Sprawiedliwości" - chcieli również zaznaczyć, że są przeciwni jakiejkolwiek operacji militarnej przeciwko Iranowi. Rząd USA zdecydowanie dementuje pojawiające się w ostatnim czasie pogłoski o zamiarach uderzenia na irańskie instalacje atomowe, jednak nie wyklucza wykorzystania "wszelkich możliwości", by doprowadzić do rezygnacji Teheranu z ambicji atomowych.