Politolog, doc. Włodzimierz Marciniak twierdzi, że rząd prezydenta Władimira Putina "świadomie ożywia antypolskie nastroje w Rosji, aby wywołać poczucie mocarstwowości i siły państwa". Dlaczego jednak fałszuje historię? Niewiadome w sprawie Katynia Władze Rosji nadal nie ujawniły pełnej prawdy o zbrodni katyńskiej. Choć minęły już 62 lata od ujawnienia przez Niemców informacji o odkryciu grobów polskich jeńców w lesie katyńskim, Polska wciąż czeka aż Rosja przekaże IPN wszystkie utajnione dokumenty i uzna zbrodnię katyńską za ludobójstwo. Komitet Katyński domaga się także od władz Rosji, by ujawniły miejsca pochówku ponad 7 tys. Polaków pomordowanych wiosną 1940 r. przez NKWD. Informacje w sprawie Katynia od początku była ukrywane, zmieniane i niepełne. Związek Radziecki przez kilkadziesiąt lat oskarżał o spowodowanie zbrodni hitlerowskie Niemcy. Władze radzieckie przyznały się do masowego mordu polskich jeńców dopiero w 1990 r. Śledztwo w sprawie zbrodni prowadziła przez 14 lat rosyjska prokuratura wojskowa; jednak zostało ono umorzone we wrześniu 2004 r. i nikomu nie postawiono zarzutów. W grudniu ub. roku polskie śledztwo w tej sprawie rozpoczął Instytut Pamięci Narodowej, ale wbrew wcześniejszym zapowiedziom Rosjanie odmówili przekazania Polsce akt sprawy. W marcu główny prokurator wojskowy Rosji, Aleksandr Sawienkow stwierdził, że "nie ma i nie było ludobójstwa wobec narodu polskiego w tych działaniach, które zostały zbadane w ramach dochodzenia". Więcej na ten temat Polska "wypacza" wyniki Jałty Kolejnym historycznym wydarzeniem, które podzieliło Rosję i Polskę jest konferencja jałtańska. Spotkanie przywódców głównych państw koalicji antyhitlerowskiej, które odbyło się w lutym 1945 r. inaczej interpretują Polacy, a inaczej Rosjanie. Dla nas podjęte wtedy decyzje faktycznie potwierdziły dominację Związku Radzieckiego nad Europą na wschód od Łaby i dały początek "zimnej wojnie". O politycznym i terytorialnym statusie Polski w tym nowym układzie partnerzy Jałty rozstrzygnęli bez jakichkolwiek konsultacji z samymi Polakami, lekceważąc w ogóle istnienie rządu Rzeczpospolitej Polskiej na uchodźstwie. Takie postrzeganie tamtych postanowień nie podoba się Rosji. W 60. rocznicę konferencji Jałtańskiej rosyjskie MSZ ogłosiło, że Polska i inne kraje próbują wypaczać wyniki konferencji. Rosja uważa, że skarżenie się jest "grzechem i nieuczciwością", bo to właśnie dzięki konferencjom w Jałcie i Poczdamie Polska zyskała rozszerzenie swoich granic na północy i zachodzie, a państwa alianckie - USA, Wielka Brytania i ZSRR - były gwarantem jej suwerenności i demokratyczności. Zdaniem politologa Włodzimierza Marciniaka, sytuacja w Rosji wymaga stworzenia jakiejś podstawy ideologicznej i tą podstawą ma się stać symbolika i ideologia stalinizmu. Sprzyja temu również podsycanie antypolskich nastrojów przez kreowanie wizerunku Polski jako państwa niewdzięcznego, które zapomniało o wszystkich dobrodziejstwach jakie mu wyrządzono. Więcej na ten temat Juszczenkę wymyślił polski spisek Jednak nie tylko wydarzenia historyczne dzielą Rosję i Polskę. Także te współczesne, bieżące powodują liczne konflikty. Rosja była np. bardzo niezadowolona, gdy polski rząd i naród poparły Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie i stanęły po stronie opozycyjnego kandydata na prezydenta - Wiktora Juszczenki. Rosyjski politolog Siergiej Markow stwierdził nawet, że lider ukraińskiej opozycji to "wymysł polskich propagandzistów". "Kampania wyborcza Wiktora Juszczenki została opracowana przez polską diasporę, a jej ojcem ideologicznym jest Zbigniew Brzeziński i jego dwóch synów" - powiedział kremlowski politolog. Synowie Brzezińskiego mieli - jego zdaniem - ściśle współpracować z szefem fundacji Freedom House Adrianem Karatnyckym. Razem mieli ściągnąć na Ukrainę Lecha Wałęsę i Aleksandra Kwaśniewskiego. A głównym celem Polaków miało być zwiększenie wpływu na Unię Europejską i objęcie przywództwa nad całą Europą Środkowo-Wschodnią. Markow oskarżył też Polskę, że swoje plany forsuje potajemnie. Polskie zaangażowanie na Ukrainie nie spodobało się również prezydentowi Rosji, Władimirowi Putinowi, który w ostrych słowach skrytykował polskiego prezydenta, a jego oświadczenie o tym, że "Rosja bez Ukrainy jest lepsza niż Rosja z Ukrainą" uznał za "co najmniej niewłaściwe". Na tym Putin nie skończył. Dodał jeszcze, że "ma wrażenie, że jest to oświadczenie nie funkcjonującego prezydenta, lecz człowieka szukającego pracy w związku z upływem swojej kadencji". Prezydentowi Rosji "wydawało się także, że w samej Polsce jest co robić". Wytknął nam wysokie, 20-procentowe bezrobocie oraz dług państwowy w wysokości 92 miliardów euro. Więcej na ten temat Spóźnienie do Auschwitz Swoiste pojednanie prezydentów Polski i Rosji miało nastąpić podczas uroczystości upamiętniających wyzwolenie hitlerowskiego obozu zagłady w Auschwitz. Prezydent Putin przyleciał jednak z jednodniowym opóźnieniem, zasłaniając się złą pogodą; podczas uroczystości w Oświęcimiu mówił przede wszystkim o roli wojsk sowieckich w wyzwoleniu obozu zagłady, a jego wizycie towarzyszyły liczne protesty Polaków. W tej atmosferze doszło do krótkiej rozmowy przywódców Rosji i Polski. Zdominowały ją tematy gospodarcze, dotyczące m.in. dostaw rosyjskiej ropy oraz sprawy polityczne i międzynarodowe. Prezydent Kwaśniewski zapewnił wtedy, że razem z Putinem potwierdzili chęć rozwijania jak najlepszych kontaktów polsko-rosyjskich, zarówno gospodarczych, jak i politycznych. Czas pokazał, że za tymi słowami nie łatwo pójdą czyny. Pogrzeb papieża bez Putina i Aleksa II Rosja, podobnie jak cały świat, pogrążyła się w żałobie po śmierci Jana Pawła II. Władze świeckie i duchowe tego kraju złożyły kondolencje i wyraziły swoje ubolewanie, ale na pogrzeb papieża do Watykanu - pojechała "drugoplanowa" delegacja. Na jej czele stanął premier Michaił Fradkow. Polecenie wyjazdu wydał mu osobiście prezydent. Media spekulowały, że Putin konsultował się w tej delikatnej sprawie z patriarchą Aleksym II i dlatego sam na uroczystości pogrzebowe się nie wybrał. Przebywał w tym czasie w swojej letniej rezydencji koło Soczi, nad Morzem Czarnym, gdzie łączył wypoczynek ze spotkaniami oficjalnymi. Więcej na ten temat Świętowanie stalinizmu? Wiele kontrowersji wzbudzają wśród Polaków także obchody Dnia Zwycięstwa, które odbędą się 9 maja w Rosji. Niektórzy politycy i politolodzy obawiają się bowiem, że świętowanie zakończenia wojny może zamienić się w świętowanie stalinizmu. Druga sprawa to zaproszeni goście. Oprócz obecnego prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego, do Moskwy wybiera się także Wojciech Jaruzelski. Dla niektórych to zwykła rosyjska prowokacja, kolejny krok naszych wschodnich sąsiadów, by pokazać kto dyktuje warunki. Więcej na ten temat Jakby tego było mało, na uroczystości zaproszono także przywódców krajów komunistycznych, rządzonych przez dyktatorów, m.in. prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenkę. Rondo Dudajewa Stosunków polsko-rosyjskich nie ułatwiają także niektóre decyzje naszych polityków. Najwięcej kontrowersji wzbudziło nazwanie jednego z warszawskich rond - rondem Dżochara Dudajewa - czeczeńskiego bojownika, tragicznie zmarłego prezydenta Czeczenii. Swoje oburzenie wyraziło rosyjskie MSZ. Moskiewska Duma Miejska i Zarząd Moskwy poinformowały, że decyzja Rady Warszawy "zmusza je do przewartościowania stosunków partnerskich z tym miastem". Na krytyce wcale się nie skończyło. Rosjanie postanowili wziąć odwet. I tak pojawił się pomysł przemianowania ulicy Aleksieja Klimaszkina, przy której mieści się polska placówka dyplomatyczna w Moskwie, na ulicę generała Michaiła Murawjowa-"Wieszatiela", znienawidzonego w Polsce kata powstania styczniowego. Więcej na ten temat Co dalej? Stosunki Polski z Rosją są przedmiotem gorących polemik i sporów. Zdaniem politologa Włodzimierza Marciniaka, działania Rosji nie są skierowane przeciwko Polsce i służą raczej wywoływaniu konkretnych reakcji samych Rosjan. Przy okazji jednak wyrządzają naszemu krajowi szkodę, utrudniając politykę zagraniczną Polski, w której chcielibyśmy odgrywać ważną rolę jako reprezentant interesów Unii Europejskiej.