Według gazety, Polka - określana jako panna G. - przyjeżdża z rodziną posła do jego okręgu w Huntingdon (160 km od Londynu, we wschodniej Anglii) w czasie weekendu, gdzie zajmuje się również dziećmi. Od poniedziałku do czwartku kobieta chodzi do szkoły językowej w Londynie i mieszka w domu posła. "Wyborcy nie rozumieją, dlaczego poseł nie może zatrudnić do sprzątania kogoś na miejscu, jeśli Polka rzeczywiście zajmuje się tylko sprzątaniem i niczym więcej" - powiedziało gazecie lokalne źródło. Djanogly będzie się tłumaczył ze swych wydatków przed wyborcami okręgu Huntingdon. Jego agent wyborczy sir Peter Brown podał się do dymisji w ubiegłym tygodniu, choć wcześniej miał zamiar zrobić to dopiero po upływie kadencji obecnego parlamentu. Jak pisze "Daily Telegraph" za opiekę nad dziećmi Polka nie otrzymywała odrębnego wynagrodzenia, opieka nie była uregulowana osobną umową i nie miała ona innego źródła utrzymania, co nasuwa podejrzenia, że brytyjski podatnik, pośrednio płacąc jej za sprzątanie, mógł subsydiować koszty opieki nad dziećmi posła. "Ujawnienie tej informacji skłania do pytań, czy podatnik nie subsydiował kosztów opieki nad dziećmi posła Djanogly, który jest także wysoko płatnym partnerem czołowej firmy adwokackiej w Londynie" - czytamy w gazecie. Parlamentarne zasady przewidują, że posłowie Izby Gmin mogą otrzymać zwrot kosztów sprzątania tzw. drugiego domu lub mieszkania, jeśli ich okręg wyborczy jest poza Londynem. Nie mogą jednak występować o zwrot kosztów opieki nad dziećmi, bo nie są one wydatkiem związanym z utrzymaniem nieruchomości. Konserwatywna posłanka Caroline Spelman została ostatnio upomniana przez władze Izby Gmin za to, że z ryczałtu na utrzymanie poselskiego biura opłacała niańkę do dzieci, która była również jej sekretarką. Za pracę z dziećmi sekretarka nie otrzymywała dodatkowego wynagrodzenia, a posłanka nie zawarła z nią odrębnej umowy. Spelman zwróciła skarbowi państwa 9,6 tys. funtów. Jak pisze "Daily Telegraph", Djanogly zgodził się już zwrócić Izbie Gmin 25 tys. funtów - w czym, jak się wydaje, zawarta jest część wydanych na sprzątanie 13 tys. funtów - i oświadczył, że nie będzie się ubiegał o refundację kosztów utrzymania drugiego domu, zanim system nie zostanie zreformowany. Według gazety, z analizy wydatków Djanogly wynika, że za sprzątanie swego drugiego domu płacił średnio 400 funtów miesięcznie, a w niektórych przypadkach do 640 funtów - choć rodzina spędzała tam zwykle w tygodniu trzy dni lub mniej. W opublikowanym w środę na własnej stronie internetowej oświadczeniu Djanogly potwierdził, że nie uważa, by złamał przepisy. Jak poinformował, w trakcie zatrudnienia jako sprzątaczka panna G. w ogóle nie zajmowała się dziećmi. Obecnie podpisała oświadczenie, że pracowała wyłącznie przy sprzątaniu domu w Huntingdon od października 2007 do listopada 2008 roku. Poseł zaznaczył, że artykuł "Daily Telegraph" zawyża płacone za sprzątanie kwoty, wymieniając najwyższą jednorazową miesięczną sumę. Uczciwsze byłoby stwierdzenie, że wynosiło to średnio 65 funtów tygodniowo - napisał Djanogly.