Skazany będzie mógł warunkowo wyjść na wolność dopiero po odsiedzeniu 34 lat. Sędzia nazwał jego czyn "brutalnym i dzikim". W kwietniu ubiegłego roku Ireneusz B. zamordował parę włoskich emerytów - 80-letniego Giuseppe Massaro i jego 77-letnią żonę Caterinę - którzy przybyli do Wolverhampton z Neapolu w 1960 roku. Po dokonaniu zabójstwa B. ukradł samochód swych ofiar, gotówkę i dwa telewizory, które następnie spieniężył za 200 funtów szterlingów. Kamera uliczna zamontowana na pobliskim parkingu zarejestrowała go wsiadającego do pojazdu i dwukrotnie wracającego na miejsce zbrodni w poszukiwaniu rzeczy do ukradzenia. Na miejscu zbrodni zostawił swoje DNA i odciski palców. Odnaleziono też narzędzia zbrodni: młotek i nóż. Na rozprawie B. przyznał, że włamał się do mieszkania emerytów, ale odpowiedzialnością za ich zabójstwo usiłował obciążyć przyjaciela Wojciecha O. Przyjaciela oskarżono o paserstwo, ale został uniewinniony. Przed dokonaniem zabójstwa B. przebywał w W. Brytanii od ośmiu dni. Mieszkał u przyjaciół w sąsiedztwie dwojga emerytów i znał ich rozkład dnia. W Polsce był karany za włamanie. "Podstawowe ludzkie instynkty są ci obce. Było to zabójstwo z zimną krwią. Wiedziałeś, że nie masz żadnej innej intencji poza zabójstwem" - powiedział sędzia, ogłaszając wyrok. Ireneusz B. nie okazał skruchy.