"Możemy pochwalić się tym, że od lat dobrze gospodarujemy i że nasza gospodarka jest obecnie w dobrym stanie" - powiedziała Merkel w wywiadzie, którego fragmenty redakcja "Bilda" opublikowała w niedzielę na stronie internetowej. Dlatego - jak dodała - nie będzie w związku z kryzysem migracyjnym ani opłaty solidarnościowej, ani też nie zostaną podniesione podatki. Na pytanie, czy jej obietnica, że pomimo uchodźców nie będzie podwyżki podatków, jest nadal aktualna, Merkel odpowiedziała: "Tak, definitywne". Merkel przyznała, że w Niemczech istnieje szereg zachęt materialnych, mogących skłonić imigrantów do wędrówki właśnie do tego kraju. "Wiem, że kieszonkowe, które obecnie wypłacamy azylantom (140 euro miesięcznie), jest w porównaniu z innymi krajami europejskimi wysokie" - powiedziała szefowa rządu "Bildowi". Holandia czy Luksemburg płacą mniej - dodała. Kanclerz Niemiec zapowiedziała, że rząd pracuje nad zmianą przepisów. W ośrodkach, które rejestrują uchodźców po ich przybyciu do Niemiec i gdzie pozostają oni przez pierwszy okres pobytu, mają być oferowane pensjonariuszom świadczenia rzeczowe zamiast gotówki. Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" informował w sobotę o rzekomych nieformalnych rozmowach pomiędzy przedstawicielami Niemiec a Komisją Europejską o specjalnym podatku w UE przeznaczonym na pokrycie kosztów przyjęcia i integracji uchodźców. Dodatkowe środki miałyby pochodzić z podwyżki podatku od paliw lub podwyżki VAT-u. Pozyskane w ten sposób pieniądze wpływałyby do unijnego budżetu, a następnie byłyby przeznaczane na wzmocnienie granicy zewnętrznej UE oraz na pokrycie kosztów związanych z przyjęciem i utrzymaniem imigrantów. Część środków byłaby kierowana do krajów pochodzenia uciekinierów, aby poprawić warunki życia. Rzecznik rządu Steffen Seibert zdementował tę informację. "Nie chcemy ani podwyżki podatków w Niemczech, ani też wprowadzenia podatku w UE" - oświadczył rzecznik kanclerz Angeli Merkel.