"Jest stały postęp w kwestii zwalczania przyczyn migracji i zabezpieczenia granic zewnętrznych, jesteśmy tutaj zgodni, niestety nie ma postępu w kwestii rozdziału uchodźców w Unii Europejskiej" - powiedziała Merkel na wspólnej konferencji prasowej z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. "Musimy nadal o tym rozmawiać. To jest ważniejsza część problemu, dotyczy solidarności między krajami, ale nie poświęciliśmy temu dziś zbyt wiele czasu, ponieważ wiedzieliśmy, że nie możemy osiągnąć postępu" - wyjaśniła niemiecka kanclerz. Merkel zwróciła uwagę, że Estonia, która w drugiej połowie roku będzie sprawowała prezydencję w Unii, a także inne kraje bałtyckie "dostrzegają gotowość do solidarności". "Byłoby wspaniale, gdyby się nam udało rozszerzyć tę gotowość na wszystkie kraje UE, ale to jeszcze potrwa" - oceniła szefowa niemieckiego rządu. "Nie przestanę o tym mówić, ponieważ moja koncepcja Europy jest taka, że gdy siedzimy przy jednym stole i mamy wspólne granice zewnętrzne, to musimy wczuć się w sytuację premiera Grecji czy Włoch, u których codziennie pojawiają się nowi uchodźcy" - mówiła Merkel. Jak zaznaczyła, "nie można się tylko cieszyć, że jest się gdzieś w środku, gdzie nie dociera tak wielu uchodźców. Zdolność do postawienia się w sytuacji innego to bardzo ważne zadanie, które musimy sobie uświadomić, żeby dojść do kompromisu" - podkreśliła. Zdaniem Merkel "nie wolno zapominać, że Unia opiera się na wspólnych wartościach". "Wszędzie tam, gdzie niepokoimy się, że te wartości mogą być naruszane, Komisja Europejska ma legitymację, możliwości traktatowe, by nazwać rzeczy po imieniu. Uważam, że my też musimy nazwać je po imieniu" - powiedziała Merkel, odpowiadając na pytanie dotyczące ostrej krytyki Macrona pod adresem przywódców krajów Europy Środkowo-Wschodniej.