W związku z sytuacją w Grecji Merkel zaprosiła do urzędu kanclerskiego liderów partii tworzących jej rząd - CDU, CSU i SPD oraz partii opozycyjnych reprezentowanych w Bundestagu - Lewicy i Zielonych. W spotkaniu wzięli także udział szefowie klubów parlamentarnych tych ugrupowań. O przebiegu negocjacji z Grecją poinformował uczestników narady minister finansów Wolfgang Schaeuble. Po spotkaniu Merkel oświadczyła, że dotychczasowy program pomocowy dla Grecji zakończy się we wtorek o północy, co oznacza, że po tym czasie "nie istnieje żadna podstawa dla pomocy". Kanclerz zadeklarowała równocześnie, że jeśli grecki rząd poprosi o wznowienie rozmów, "na przykład po referendum", Niemcy nie odrzucą takiej prośby. Nawiązując do "sedna sporu", Merkel powiedziała, że w Unii Europejskiej obowiązuje zasada "solidarności i (...) odpowiedzialności jako dwóch stron jednego medalu". Europa może - jej zdaniem - dobrze funkcjonować tylko wtedy, gdy będzie "zdolna do kompromisów". "Nikt nie może dostać 100 procent" - zastrzegła. Kanclerz podkreśliła, że propozycja pomocy dla Grecji ze strony UE była "wspaniałomyślna" i pomyślana jako unijny wkład do kompromisu. "Trzeba stwierdzić, że po stronie greckiej nie było woli do kompromisu, co uwidoczniło się w przerwaniu negocjacji i decyzji o referendum" - zaznaczyła szefowa niemieckiego rządu. Podkreśliła, że UE nie zmieni zdania, iż solidarność i własne wysiłki są ze sobą związane. Jeśli te zasady nie będą przestrzegane, euro "poniesie fiasko, a tego nie chcemy". Szefowa niemieckiego rządu podkreśliła, że Unia Europejska jest obecnie lepiej przygotowana do sytuacji kryzysowych niż kilka lat temu. Wymieniła pakt fiskalny, unię bankową i fundusz pomocowy EMS wśród instrumentów pozwalających na skuteczną walkę z kryzysem. Wicekanclerz Gabriel (SPD) zarzucił greckiemu rządowi pod przewodnictwem lewicowej Syrizy kierowanie się ideologią w polityce gospodarczej. Zaznaczył, że strona grecka "zabiegała o unijną pomoc bez żadnych warunków". "Europa nie może trwale udzielać bezwarunkowej pomocy" - zastrzegł socjaldemokrata. Rząd w Atenach dąży z pobudek ideologicznych do zmiany strefy euro, co stwarza niebezpieczeństwo dla całego eurolandu - uznał Gabriel. Wicekanclerz podkreślił, że greckie referendum zdecyduje o pozostaniu lub wyjściu Grecji ze strefy euro. Jego zdaniem Europa znajduje się w "najpoważniejszym kryzysie od traktatów rzymskich" (akt założycielski z 1957 roku). Merkel, pytana przez dziennikarzy, czy przyłączy się do apeli skierowanych do Greków, by głosowali w referendum za unijnym programem pomocy, zastrzegła, że nie będzie wywierać żadnej presji na wynik głosowania. "Nie możemy stwarzać wrażenia, że wywieramy presję, że sugerujemy Grekom - dumnemu narodowi, co powinni uczynić" - podkreśliła. Merkel powiedziała, że nie widzi obecnie potrzeby zwoływania nadzwyczajnego szczytu UE. "Musimy być bardzo ostrożni i zastanowić się, jakie przesłanie wyślemy" - wyjaśniła. Jak zaznaczyła, "zawsze przyjmuje zaproszenia". "Obecnie nie widzę jednak koniecznego powodu, by zwoływać nadzwyczajny szczyt" - wyjaśniła. Jej zdaniem od piątku sytuacja nie uległa zmianie. Szczyt będzie miał sens po referendum w Grecji wyznaczonym na 5 lipca. Merkel zwróciła uwagę, że przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk nie zwołał dotąd nowego szczytu. W środę w Bundestagu odbędzie się debata na temat Grecji. Z Berlina Jacek LepiarzO sytuacji Grecji czytaj też w serwisie INTERIA BIZNES