Koszty polityczne takiej operacji byłyby jednak zdecydowanie mniejsze. - W Naddniestrzu tęsknota za dawnym Związkiem Radzieckim jest jeszcze silniejsza niż w samej Rosji, a na demonstracjach jest pełno flag z sierpem i młotem - powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej doktor Wóycicki. Sentyment za ZSRR jest w tym regionie powszechny i na pewno wielu z jego mieszkańców opowiedziałoby się za powrotem pod zwierzchnictwo Moskwy.Zdaniem eksperta, dla Rosji od aneksji Naddniestrza korzystniejsze jest utrzymanie status quo w regionie i dalsze stosowanie strategii "zamrożonych konfliktów". Polega ona na celowym komplikowaniu sytuacji w kryzysowych regionach, by potem już nikt nie wiedział, o co chodzi i kto realnie sprawuje tam władzę. Według doktora Wóycickiego, takie działanie pozwala Rosji kontrolować sytuację i jednocześnie zdejmuje z niej odpowiedzialność za różne nieprzewidziane zdarzenia.Gdy stało się jasne, że Rosja przyłączy Krym, szef lokalnego parlamentu Naddniestrza zwrócił się do władz rosyjskich, by podobnie postąpiły z tym regionem. Odpowiedzi Moskwy na razie nie ma.W Naddniestrzu, samozwańczej republice oficjalnie wchodzącej w skład Mołdawii, stacjonują rosyjskie wojska i znajdują się duże magazyny broni jeszcze z czasów ZSRR. Region jest właściwie w pełni kontrolowany przez Rosję i niezależny od władz w Kiszyniowie.Michał Dydliński