- Ośrodek ma być odebrany Związkowi. Borys występuje w sprawie jako świadek. Jesteśmy przed sądem. Ja jako świadek nie zostałam wpuszczona na proces. Argumentacji żadnej nie było. Przed sądem jest około 40 osób, około 20 jest zatrzymanych - powiedziała Andżelika Borys Krzysztofowi Zasadzie. Po pierwszym zatrzymaniu szefową Związku Polaków na Białorusi zawieziono na komisariat i po sprawdzeniu dokumentów zwolniono. Za drugim razem, jak ustalił nasz reporter, Borys była przetrzymywana w wiosce w pobliżu Wołożyna. - Działacze jechali do Wołożyna na rozprawę w sprawie Domu Polskiego w Iwieńcu. Pod sądem w Wołożynie jest ponad 30 osób. Siedmiu osobom pozwolono wejść na salę, ale zastrzeżono, by byli to mieszkańcy Iwieńca i Wołożyna - wyjaśniała wcześniej Andżelika Orechwo. Kilkadziesiąt osób ruszało do Wołożyna z różnych miejsc, tak by zmylić milicję. Jak powiedziała dziennikarzowi RMF FM Irena Waluś ze Związku, miało to być "dmuchanie na zimne". - Liczyliśmy, że nie będą nas zatrzymywać. Do Wołożyna jedzie między innymi szef Wspólnoty Polskiej Maciej Płażyński. Udział w procesie zapowiedzieli też dyplomaci z kilku ambasad - mówiła Waluś. - Zatrzymania jednak były, a traktujemy je jako dalszy ciąg zastraszania - dodaje inna działaczka Andżelika Orechwo. - Część działaczy została w Grodnie, by uczestniczyć w manifestacji poparcia aresztowanych ostatnio trzech członków Związku. Nie wiemy, jak tym razem władze zareagują, ale chcemy pokazać, że nasi działacze bezprawnie skazani nie są sami - tłumaczy Andżelika Orechwo. Ta reakcja może pokazać, jakie naprawdę są intencje białoruskich władz, które mimo ciągłego szykanowania mniejszości polskiej deklarowały w ostatnich dniach gotowość współpracy z Warszawą.