- To moja własna, niewymuszona decyzja podyktowana względami osobistymi - oświadczyła pani prezes w sobotę około 20-osobowej grupie działaczy związku, głównie członków Rady Naczelnej ZPB. Andżelika Borys dodała, że zgodnie ze statutem organizacji Rada Naczelna powinna wyznaczyć pełniącego obowiązki prezesa z grona jej zastępców. Pytana przez zebranych, czym się zajmie po dymisji, Andżelika Borys ujawniła, że chciałaby podjąć naukę na studiach doktoranckich w Polsce. Działacze związkowi są przekonani, że za decyzją o odejściu pani prezes stoją naciski. W ostatnich miesiącach działaczka była wyjątkowo ostro prześladowana przez białoruskie władze. Na początku roku Andżelika Borys stoczyła batalię o Dom Polski w Iwieńcu, jedną z nielicznych już placówek polonijnych na Białorusi kontrolowanych do niedawna przez Związek pod jej kierownictwem. Władze postanowiły go przekazać działaczom lojalnym wobec Mińska. Przeciwników tej decyzji nękały zatrzymaniami i oskarżeniami o nielegalne protesty. Kolejna seria ciosów to nieustające rozprawy sądowe mające na celu doprowadzenie do bankructwa kierowanej przez Andżelikę Borys i stanowiącej zaplecze finansowe ZPB firmy Polonika. Łączna suma kar wyniosła ponad 40 tysięcy dolarów i nie została spłacona. W efekcie do spółki weszli komornicy, którzy zajęli jej majątek. Wizytę komorników i konfiskatę mienia przeżyła także Andżelika Borys. Podczas rozmowy z działaczami o przyczynach odejścia ze stanowiska pani prezes nie zaprzeczała, że nieustanne szykany i represje ze strony władz odegrały istotną rolę w podjęciu przez nią decyzji o dymisji. Kategorycznie odrzuciła natomiast sugestie, że uległa naciskom ze strony polskich polityków i polskiego MSZ, rzekomo zainteresowanych jej rezygnacją z kierowania ZPB w imię polepszenia relacji z Białorusią. Więcej na ten temat - w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".