Jak ocenił szef delegacji PO-PSL w Parlamencie Europejskim - zarzuty, że przewodnicząca Komisji Europejskiej chciała przypodobać się lewicy, to "kłamliwa nadinterpretacja jej słów". - Ursula von der Leyen nie mówiła o zmianie prawa lokalnego w państwie członkowskim. Wskazała, że prawa rodzicielskie i tożsamość powinny być respektowane niezależnie od tego, w którym kraju członkowskim się znajdujemy - powiedział. Podkreślił, że to kwestia traktowania osób, które mają prawa zgodnie ze swym obywatelstwem nabyte według prawa lokalnego. - Oczywiście, w tym zakresie są różnice między państwami członkowskimi, ale lokalne prawo nie może zmieniać stosunku do tożsamości tej osoby czy też praw rodzinnych. Mówimy na przykład o dostępie do informacji medycznej, gdy rodzina znajdzie się w innym państwie członkowskim, w przypadku, gdy ta rodzina jest rodziną według prawa innego państwa członkowskiego" - wskazał. "Ursula von der Leyen nie mówi pod dyktando lewicy" Halicki powiedział, że von der Leyen nie mówiła w swoim wystąpieniu nic o wymuszaniu na krajach członkowskich zmian prawnych. - Mówiła o konieczności traktowania osób we wszystkich państwach UE w jednakowy sposób - wskazał. - Ursula von der Leyen nie mówi pod dyktando lewicy, ale tych, którzy nabyli swoje prawa w krajach, gdzie rządziła chadecja. To chadecja wprowadzała w UE rozwiązania, które pozwalały szanować godność i tożsamość wszystkich obywateli. To są jej przekonania, które nieraz prezentowała na sali plenarnej. Każdy, kto porusza się po UE i jest obywatelem UE, powinien być traktowany w ten sam sposób, jak w swoim kraju. To oczywiste - wskazał. Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen w środowym przemówieniu w Parlamencie Europejskim zapowiedziała, że w ramach strategii wzmocnienia praw osób LGBTQI będzie dążyć "do wzajemnego uznawania stosunków rodzinnych w UE". - Jeśli jesteś rodzicem w jednym kraju, jesteś rodzicem w każdym kraju - mówiła. Z Brukseli Łukasz Osiński