- To, za co między innymi świat podziwia Amerykę - to, że ma w sobie tego niezwykłego ducha i zawsze się podnosi - powiedział prezydent w środę w konsulacie RP w Nowym Jorku. - Jeżeli zburzyli World Trade Center, to obok, zostawiając miejsca pamięci. Odbudujemy te budynki, nowocześniejsze, większe. W jeszcze bardziej podniosły sposób będą pokazywały potencjał i siłę Ameryki - podkreślił Andrzej Duda. Nawiązując do historii Polski wyraził przekonanie o podobieństwach między Stanami Zjednoczonymi i Polską, choć zaznaczył, że Polacy są "bardziej melancholijni". - Czasem mówię, że my jesteśmy jak trawa. Przebiegają po nas konnice ze wschodu za zachód, przejeżdżają po nas czołgi, leżymy przez chwilę, a potem się podnosimy. Odbudowujemy, tak jak odbudowaliśmy Warszawę. Może jesteśmy bardziej melancholijni, może nie mamy takiej wyraźnie widocznej mocy, jaką ma Ameryka i społeczeństwo amerykańskie, ale siła ducha jest ta sama - powiedział prezydent. "Niewyobrażalne bohaterstwo" Duda spotkał się w konsulacie z uczestnikami zamachów 11 września oraz policjantami i strażakami polskiego pochodzenia, którzy brali udział w akcji ratunkowej. Prezydent mówił, że doskonale pamięta ten dzień oraz poczucie szoku, jakie go ogarnęło, gdy dowiedział się o zamachach przechodząc obok sklepu z telewizorami w Krakowie. Przyznał, że dopiero po 11 września zrozumiał, że etos służby strażaków i policjantów, który pokazywany jest w amerykańskich filmach "to nie jest film - on rzeczywiście taki jest". - Bohaterstwo tych strażaków i policjantów było czymś niewyobrażalnym. Musieli sobie zdawać sprawę, że idą na śmierć. Ale wiedzieli że muszą iść bo, tam są ludzie - mówił Duda. Prezydent stwierdził, że wie, co czują osoby, które straciły tego dnia swoich bliskich, porównując tragedię z 11 września do katastrofy smoleńskiej, do której doszło w czasie, kiedy Duda pracował w kancelarii prezydenta Kaczyńskiego. - Do siebie dochodziłem potem przez ponad rok (...). Tylko się tak złożyło, że mnie tam nie było w tym samolocie, że byłem w domu. Wiem, co czuje ktoś, kogo życie było w jakimś sensie darowanym. Po czymś takim jest się mocniejszym i myślę, że wy też jesteście mocniejsi - zwracał się do zaproszonych gości prezydent. Widział stos stali i ludzkie ciała Podczas spotkania o swoich wspomnieniach z zamachów opowiadała m.in. polska policjantka Milena Meehan i jej mąż Tymon, a także pracujący wówczas w World Trade Center na 50. piętrze wieżowca Polak Tomasz Błasiak. Błasiak opowiadał, że ze skali katastrofy zdał sobie sprawę dopiero, gdy zbiegł na 20. piętro i wyjrzał przez okno, widząc "stos stali i ludzkie ciała". Wspominał, że mimo to ludzie spokojnie schodzili po schodach wieżowca. - Nie zapomnę strażaków, którzy szli wtedy na górę, kiedy my szliśmy w dół. Niestety pewnie nikt z nich nie ocalały - mówił ocalały. Meehan wspominała, że 11 września była na służbie w polskiej dzielnicy Greenpoint, kiedy zobaczyła ludzi patrzących w stronę dolnego Manhattanu. - Natychmiast dostaliśmy rozkaz mobilizacji na dolny Manhattan. W drodze otrzymaliśmy informację o drugim samolocie i już wtedy zdawaliśmy sobie sprawę z powagi sytuacji - mówiła policjantka, która brała udział w akcji ewakuacji północnej wieży WTC. Jak dodała, nigdy nie zapomni przerażających scen, które wówczas zobaczyła. Dodała też, że uszła z życiem tylko dzięki pomocy nieznajomej osoby, która wciągnęła ją do piwnicy okolicznego budynku przed runięciem na ziemię fragmentów wieży. "Bilans nie jest zakończony" Funkcjonariuszka wspomniała, że wielu jej kolegów uczestniczących w akcji przez długi czas borykało się z "chorobą 11 września" i wielu było wysyłanych na wcześniejszą emeryturę, "nie wiedząc tak naprawdę, ile nam zostało". Jak powiedział w środę konsul generalny RP w Nowym Jorku Adrian Kubicki, choć w zamachach na World Trade Center zginęło sześciu obywateli Polski i dwie inne osoby urodzone w Polsce, całkowita liczba ofiar o polskim pochodzeniu jest nieznana. - Ten bilans nie jest zakończony. Wielu straciło swoich bliskich, wielu boryka się z problemami zdrowotnymi. Potrzebują naszego wsparcia, jesteśmy po to jako polska społeczność, żeby to wsparcie okazać - powiedział dyplomata. Spotkanie w konsulacie było zwieńczeniem wizyty prezydenta w miejscach pamięci o ofiarach katastrofy. Wraz z Pierwszą Damą Agatą Kornhauser-Dudą, prezydent złożył wieniec pod Drzewem Przetrwania - gruszy, która przeżyła zamach 11 września - a także odwiedził pomnik ofiar zamachu oraz muzeum.