Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" w komentarzu "Wspólne działanie" podkreśla, że fakt, iż wizyta polskiego prezydenta w Berlinie nie wywołała większej sensacji, należy uznać za znak pomyślny. "Niemcy i Polacy przebyli w minionych dziesięcioleciach długą drogę. Staliśmy się dla siebie dobrymi sąsiadami, tak jak tego sobie życzył Willy Brandt (kanclerz w latach 1969-1974, który ukląkł przed pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie - PAP). Nie było to łatwe dla żadnej ze stron" - pisze Peter Sturm. Odprężenie w stosunkach z Niemcami Autor uznał za szczególnie pozytywny fakt, że najwidoczniej nawet w obozie politycznym, z którego wywodzi się nowy prezydent Polski, doszło do odprężenia w stosunkach z sąsiadem na Zachodzie. "Gdyby ta tendencja utrzymała się po ewentualnym zwycięstwie narodowych konserwatystów (PiS) w wyborach parlamentarnych, byłby to kolejny krok naprzód" - stwierdza komentator. Zdaniem komentatora "FAZ" stabilizująco (na relacje niemiecko-polskie) wpływa - "wbrew swej woli" - prezydent Rosji. "Pomoc" ze strony Władimira Putina, sprawiająca, że Niemcy i Polacy ze sobą współpracują, przestała być już potrzebna - uważa Sturm, zaznaczając, że jest to rzadki przypadek w historii obu narodów. "Sueddeutsche Zeitung" zwraca uwagę na apel prezydenta Niemiec Joachima Gaucka do Europy o większą odwagę w rozwiązywaniu problemu uchodźców. W materiale "Wizyta sceptyka" jego autorka Constanze von Bullion tłumaczy, że Gauck oczekuje od swego polskiego kolegi "czegoś więcej niż tylko "Nie" wobec ogólnoeuropejskiego podziału uchodźców według stałych kwot". Komentatorka podkreśla, że słowa Dudy oznaczają, iż Polska nie ma zamiaru uczestniczyć w takim rozwiązaniu problemu. Wskazuje, że polski prezydent zasłania się ewentualnym przybyciem do Polski uciekinierów z Ukrainy. Bullion pisze, że polski prezydent wysunął na pierwszy plan konflikt na Ukrainie oraz, że domagał się silniejszej obecności NATO na wschodniej flance i większego udziału Polski w rozmowach o kryzysie ukraińskim. Duda "przyjaznym eurosceptykiem" "Sueddeutsche Zeitung" określa Dudę mianem polityka "przyjaznego Niemcom i eurosceptyka". Przypomina też, że jako europoseł Duda należał do jednej frakcji z prawicowo-populistyczną niemiecką partią Alternatywa dla Niemiec (AfD). Wydawany w Berlinie "Der Tagesspiegel" nazywa Dudę "trudnym gościem". Komentator gazety Christoph von Marschall pisze, że obie strony zabiegały podczas wizyty o współpracę, "pomimo istniejących różnic". Jak podkreśla, obaj prezydenci rozwiali obawy, że w wyniku ewentualnego powrotu PiS do władzy ucierpieć może polsko-niemiecka współpraca. Marschall zwraca uwagę, że w sprawach kluczowych, takich jak problem uchodźców, wojna na Ukrainie czy współpraca w ramach NATO, Polska i Niemcy "stawiają inne akcenty". "Der Tagesspiegel" uznał za interesujący polski postulat dotyczący praw Polaków w Niemczech do pielęgnowania ich kultury i języka. Komentator przypomina, że rzekome pomijanie praw Polaków było tematem podnoszonym przez stronę polską po 2005 roku, gdy PiS, w osobach Lecha i Jarosława Kaczyńskiego, zdobył stanowiska prezydenta i premiera. "To nie były najlepsze lata dla relacji polsko-niemieckich" - ocenia komentator, dodając, że wybór Dudy "wywołał obawy przed powrotem (do tych czasów)". Duda należy jednak do młodszego pokolenia - zauważył Marschall. Do polsko-niemieckich kontrowersji na tle kwestii uchodźców nawiązuje też rozgłośnia radiowa Deutschlandfunk. Komentatorka tego radia Sabine Adler podkreśliła, że wybór Dudy na prezydenta "przywołał wspomnienia z 2006 roku, gdy prezydentem był Lech Kaczyński". Przypomniała, że ówczesny prezydent czekał 3 miesiące, zanim przyjechał do Berlina. Adler wspomniała o wysuwanych wtedy przez stronę polską insynuacjach wobec kanclerz Merkel, m. in., że jakoby chce odbudować imperialną pozycję Niemiec. Problem uchodźców może popsuć relacje Niecałe 10 lat potem trudno sobie nawet wyobrazić taką sytuację; relacje niemiecko-polskie są pozbawione napięć, chociaż oba rządy mają w kilku sprawach odmienne stanowiska - pisze Adler. Deutschlandfunk ostrzega, że problem uchodźców może zakłócić te relacje. Adler przypomniała, że premier Ewa Kopacz nie chce przyjąć więcej niż 2 tys. uciekinierów a Duda zasłania się wojną w Donbasie, skąd może do Polski nadejść fala uciekinierów. Komentatorka zwróciła uwagę, że Polska w czasach komunistycznych otrzymała pomoc i solidarność z Zachodu. Zwolennicy Solidarności znajdowali schronienie w Niemczech i Europie; Niemcy wysyłali Polakom paczki z pomocą. "Warszawa nie zapomina o tym, ale politycy nie widzą żadnego związku (między przeszłością) a aktualnymi problemami uchodźców" - wyraża zdziwienie komentatorka. Jedną z przyczyn jest jej zdaniem kampania wyborcza, w której Duda "właściwie zobowiązany do neutralności, bierze udział". "Najpóźniej po wyborach parlamentarnych Polska musi się przełamać i musi okazać więcej solidarności; narodowy egoizm jest reliktem z dawnych czasów. Polsce pilnie potrzebna jest debata o uciekinierach. Byłby to gest pod adresem Niemiec, przede wszystkim jednak wobec ludzi będących w potrzebie" - uważa komentatorka Deutschlandfunk. Z Berlina Jacek Lepiarz