Sąd Rejonowy w Moskwie w grudniu 2010 roku w drugim procesie skazał byłego właściciela koncernu naftowego Jukos Chodorkowskiego i jego partnera biznesowego Lebiediewa za przywłaszczenie 218 mln ton ropy naftowej i wypranie uzyskanych w ten sposób pieniędzy. Moskiewski Sąd Miejski utrzymał we wtorek w mocy wyrok sądu I instancji, choć obniżył im wyrok z 13,5 roku łagru do 13 lat. Uprzednio w 2005 roku biznesmeni zostali skazani na osiem lat pozbawienia wolności za domniemane oszustwa podatkowe i uchylanie się od płacenia podatków. Według Amnesty International Sąd Miejski w Moskwie nie ustosunkował się do żadnego z całej serii nadużyć proceduralnych, których dopuściły się władze w trakcie dochodzenia przeciw Chodorkowskiemu i jego partnerowi. Wśród tych nadużyć jest m.in. zastraszanie świadków i prawników reprezentujących oskarżonych, niedopuszczenie dowodów przemawiających na ich korzyść, uniemożliwienie obrońcom przepytania niektórych świadków. - Abstrahując od słuszności bądź niesłuszności oryginalnego wyroku skazującego (z 2005 r.), nie może być żadnej wątpliwości co do tego, że ich ponowny proces był głęboko wadliwy i umotywowany politycznie - oświadczyła Nicola Duckworth, dyrektor Amnesty International na Europę i Azję Środkową. - Przez kilka lat obaj mężczyźni byli zakładnikami sądowego młyna, który kieruje się względami politycznymi, a nie prawnymi. Wtorkowe orzeczenie świadczy o tym, że sądy niższej instancji są niezdolne lub niechętne do tego, by sprawiedliwie osądzić sprawy trafiające na ich wokandę - dodała. - Fakt, że sąd odwoławczy nie odniósł się do podstawowych naruszeń drugiego postępowania sądowego, oraz okoliczność, że Chodorkowski i Lebiediew odsiedzieli już 8 lat w więzieniu, skazani na podstawie bardzo zbliżonych zarzutów, prowadzi do wniosku, że o ich skazanie zabiegano ze względów politycznych, wyłącznie dlatego, że są, kim są - podsumowała Duckworth. Sprawa Chodorkowskiego i Lebiediewa trafi obecnie do Sądu Najwyższego.