- Już jutro z więzień wyjdzie pierwsze sto osób, chciałbym jednak podkreślić bardzo ważną rzecz - ten program nie dotyczy ludzi, którzy mają ręce splamione krwią - mówił Brener. Amerykańskie siły przetrzymują obecnie w więzieniach około dziewięciu tysięcy Irakijczyków. Niektórzy skarżą się, że zatrzymano ich przez pomyłkę. Wyznaczono również nagrody za pomoc w schwytaniu 30 Irakijczyków, oskarżonych o udział w partyzantce antykoalicyjnej. Władze koalicyjne mają do końca czerwca przekazać suwerenną władzę nowemu tymczasowemu, ale już niezależnemu rządowi irackiemu. Waszyngton podał, że zwiększy z około 100 mln, do 458 milionów dolarów, środki na przygotowanie wyborów irackich, zakładanie partii politycznych i tworzenie nowych władz. Co prawda nastąpi to kosztem funduszy na inne cele, w tym ochronę świadków zeznających przeciwko ludziom reżimu Saddama i organizację ochrony przeciwpożarowej. - W geście zachęty dla tych Irakijczyków, którzy pragną pojednać się ze swymi rodakami, koalicja pozwoli części obecnie zatrzymanych powrócić do swych domów i rodzin - powiedział Bremer. Podkreślił zarazem, że amnestia nie obejmie tych, którzy "mają krew na rękach". Każdy z 506 więźniów zostanie zwolniony pod warunkiem, że znajdzie poręczyciela, który weźmie na siebie odpowiedzialność za dalsze postępowanie amnestionowanego. Przedstawiciele Tymczasowych Władz Koalicyjnych (CPA) powiedzieli, że amnestia jest próbą pozyskania społeczności sunnickiej, spośród której pochodzi większość więźniów. Reżim Saddama opierał się na sunnickich Arabach, stanowiących według różnych danych 15-20 procent ludności kraju. Terenem większości ataków na wojska amerykańskie jest tak zwany trójkąt sunnicki na północ i na zachód od Bagdadu.