Jak poinformowało japońskie ministerstwo obrony, manewry pod kryptonimem "Ostra szabla" potrwają do 10 grudnia. Bierze w nich udział amerykański lotniskowiec o napędzie atomowym USS George Washington wraz z jednostkami towarzyszącymi. Po raz pierwszy obecni są też obserwatorzy z Korei Południowej. Manewry zorganizowano z okazji 50 rocznicy zawarcia amerykańsko-japońskiego sojuszu wojskowego. Według komunikatu ministerstwa obrony, zaplanowano je na wiele tygodni przed ostrzelaniem przez Koreę Północną wyspy należącej do Korei Południowej. W manewrach uczestniczy 34.100 członków personelu, 40 okrętów i 250 samolotów japońskich sił samoobrony a ze strony amerykańskiej 10.400 żołnierzy, 20 okrętów i 150 samolotów. Lotniskowiec USS George Washington powrócił właśnie z Morza Żółtego, gdzie brał udział w manewrach z siłami Korei Południowej. Korea Północna ostro potępiła te manewry i uznała je za wymierzone przeciwko sobie. Phenian zagroził "wojną na pełną skalę" jeśli jego terytorium zostanie naruszone w rezultacie jakichkolwiek ćwiczeń wojskowych. Obecne manewry mają odbywać się z dala od Półwyspu Koreańskiego. Północnokoreański ostrzał z 23 listopada, w rezultacie którego zginęło dwóch południowokoreańskich żołnierzy i dwie osoby cywilne, doprowadził do najostrzejszego kryzysu politycznego na półwyspie od zakończenia wojny koreańskiej w 1953 r. Podsycił obawy przed wybuchem większego konfliktu, który mógłby wciągnąć również kraje sąsiednie, w tym Japonię, na której terytorium stacjonuje 50 tys. żołnierzy USA. Japonia pilnie śledzi rozwój sytuacji na Półwyspie Koreańskim i zareagowała na ten incydent bardzo nerwowo. Premier Naoto Kan polecił nawet członkom swego gabinetu aby nie oddalali się zbytnio od stolicy na wypadek nadzwyczajnej sytuacji.