Wybory środka prezydenckiej kadencji (midterm) są zazwyczaj testem popularności szefa państwa oraz oceną gospodarczej kondycji kraju, ale też zwyczajowo test ten wypada średnio i partia prezydenta wypada w nich gorzej niż adwersarze. W tegorocznych wyborach może ona wypaść szczególnie słabo, zważywszy, że od Republikanów odwracają się ich zamożni i wykształceni wyborcy - pisze portal Hive. Tym razem dobra sytuacja ekonomiczna nie przekłada się na popularność Trumpa, która spada ze względu na kontrowersje i skandale oraz śledztwo w sprawie Russiagate - podaje AP. Republikanie są już niemal pogodzeni z faktem, że mogą stracić kontrolę nad niższą izbą Kongresu, czyli Izbą Reprezentantów - pisze Hive. "Sprawdzian umiejętności" Niemal wszystkie amerykańskie media podkreślają, że stawka w tym głosowaniu jest wyjątkowo wysoka dla obu partii. "Dwumiesięczny wyścig do dnia wyborów będzie dla Demokratów sprawdzianem umiejętności konsolidowania opozycji wobec Trumpa i wykaże, czy republikański prezydent jest w stanie skłonić swych zwolenników do głosowania" - ocenia AP. Choć Demokraci nie uczynili z tego ważnego wątku swej kampanii, oczywiste jest, że jeśli odzyskają większość w Kongresie, nie pozwolą przerwać śledztwa w sprawie Russiagate i wykorzystają ewentualną przewagę, by wszcząć procedurę impeachmentu wobec prezydenta. O ile jednak mają spore szanse na przejęcie kontroli nad Izbą Reprezentantów, to zdobycie większości w Senacie - koniecznej do impeachmentu - jest bardzo trudnym wyzwaniem. Wystarczy jednak, by Partia Demokratyczna miała przewagę w izbie niższej, by wszelkie dochodzenia przeciw Trumpowi i osobom z jego otoczenia nabrały wigoru. "Nawet, jeśli dochodzenie (prokuratora specjalnego) Roberta Muellera (ws. Russiagate) zostanie do tego czasu zakończone, Trump może zostać pogrzebany w całej masie nowych mini-Muellerów, insynuacji i oskarżeń" - prognozuje portal Hive. Według AP rezultat wyborów środka kadencji będzie dla Demokratów wskazówką dotyczącą formułowania ich nowego programu i konstruowania kampanii przed wyborami prezydenckimi w 2020 roku. Partia Republikańska będzie miała problem? Dla Partii Republikańskiej implikacje tego głosowania mogą być bardziej poważne. Nie tylko utrata większości w Kongresie oznaczałaby poważne trudności w realizowaniu jej programu, ale też - jak pisze Hive - może ona doprowadzić do zmiany profilu partii. "Republikanie są podzieleni na tradycyjnych wolnorynkowych konserwatystów i zwolenników Trumpa 'ekonomicznych nacjonalistów', którzy chcą ograniczyć imigrację i wolny handel" - pisze na portalu Project Syndicate profesor ekonomii z Uniwersytetu Stanforda Michael Boskin. Hive prognozuje, że po wyborach midterm z Kongresu mogą odejść najbardziej pragmatyczni Republikanie, którzy potrafili przeciwstawić się Trumpowi i "kontrolować jego najbardziej mroczne impulsy". To oni, jak dotąd, potrafili w pewnym stopniu "zmusić Trumpa, by rządził jak 'konwencjonalny konserwatysta' w sprawie obniżania podatków, deregulacji, reformy banków (...) i silniejszych sankcji wobec Rosji". W listopadowym głosowaniu mają szansę wypaść najlepiej Republikanie, którzy są zdecydowanymi zwolennikami Trumpa. "W rezultacie, to, co zostało z partii ery (Ronalda) Reagana po wielkiej czystce Trumpa w 2016 roku, może zostać do reszty wykończone przez wyborców za dwa miesiące" - ostrzega Hive. Gdy odejdzie większość takich klasycznych Republikanów, znikną też ograniczenia, jakie nakładali na Trumpa, w takich choćby kwestiach jak handel międzynarodowy, ataki na media, czy też tradycyjne normy prowadzenia polityki krajowej i zagranicznej - kontynuuje Hive. Jeśli więc Republikanie zachowają większość w Kongresie "po listopadowych wyborach silnej teraz gospodarce USA może zagrozić eskalacja wojny handlowej" - ostrzega Boskin, który przypomina, że podczas zakończonych właśnie prawyborów kandydaci popierani przez Trumpa uzyskiwali wyraźnie lepsze wyniki od reszty Republikanów. Klasyczni ustawodawcy tej partii mają tym większą szansę stracić miejsca w Senacie, że wszelkie sondaże wskazują na zniechęcenie wyborców niezależnych, centrowych do partii Trumpa. Skądinąd przychylny prezydentowi magazyn "Business Insider" pisze, że ci niezależni wyborcy stanowią teraz 30 proc. elektoratu, który może przesądzić o losie Republikanów. Znaczny spadek poparcia dla Trumpa Sondaż CNN wykazał ostatnio, że Trumpa popiera 36 proc. respondentów, ale wśród ankietowanych deklarujących się jako niezależni poparcie to spadło ostatnio do zaledwie 31 proc. Kontrowersje i skandale, które zdają się nieustannie otaczać Trumpa, śledztwo Muellera w sprawie ingerencji Rosji w wybory i współpracy ludzi z otoczenia prezydenta z przedstawicielami Kremla oraz ewentualnego utrudniania dochodzenia przez samego Trumpa wpłynęły na znaczny spadek poparcia dla niego. Niektórzy Republikanie dodają, że prezydent stracił wiele w oczach wyborców po spotkaniu w Helsinkach z rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem, a także gdy na granicy z Meksykiem doszło do rozdzielania rodziców - imigrantów z ich dziećmi. Według "Business Insider" do ostatniego osłabienia notowań prezydenta przyczyniła się też książka legendarnego Boba Woodwarda o Białym Domu. Wiele wskazuje na to, że mimo iż sondaże faworyzują teraz Demokratów, istnieje spore prawdopodobieństwo, że Republikanie zachowają kontrolę nad Senatem, ponieważ decydujące wybory senatorów odbędą się w stanach, w których wygrał w 2016 roku Trump, czasem zdobywając znaczącą większość głosów. Jednak w kilku stanach, które - jak pisze "Wall Street Journal" - mogą przesądzić o wyniku wyborów republikańscy senatorzy zmierzą się z groźnymi przeciwnikami. Wybory w Teksasie może przegrać senator Ted Cruz, toteż - choć jest on najbardziej nielubianym członkiem Senatu - pozostali senatorowie postanowili wesprzeć go finansowo - podaje "The Hill". Jest to tym dziwniejsze, że miarą niechęci innych członków izby do Cruza było powiedzenie senatora Lindseya Grahama: "Gdybyś zabił Teda Cruza w Senacie i gdyby twój proces toczył się w Senacie, to nikt by cię nie skazał". Kogo wybiorą Amerykanie 6 listopada? W listopadowym głosowaniu Amerykanie wybiorą na dwuletnią kadencję 435 kongresmenów do Izby Reprezentantów i jedną trzecią senatorów (w tym roku 35) na sześcioletnią kadencję. Popularność Demokratów rośnie, a Amerykanie deklarują nietypowo duże zainteresowanie głosowaniem; ponad połowa ankietowanych podaje, że jest znacznie bardziej zainteresowana tymi wyborami, niż poprzednimi. Trump zdaje się nie brać pod uwagę ryzyka utraty republikańskiej większości w izbie niższej - pisze "The Hill". "Nie zrozumiał w pełni jak potwornym bólem głowy będzie nadzór nad Izbą Reprezentantów, ale szybko przekona się, jak idiotycznie jest się tym nie przejmować" - powiedział republikański rozmówca dziennika.