Gen. bryg. Wojciech Grabowski i płk Paweł Hejna - który jest już w rezerwie - otrzymali Meritorious Service Medal. To - jak powiedział attache obrony ambasady USA płk Rick Runner - jedno z najwyższych amerykańskich odznaczeń wojskowych, przyznawane za zasługi na stanowiskach dowódczych i sztabowych. - Tysiące polskich żołnierzy służyło ramię w ramię z żołnierzami amerykańskimi przez 10 rotacji w Iraku i trzy w Afganistanie; chcemy oddać im hołd - powiedział Ashe. Według ambasadora kończąca się polska misja w Iraku powiodła się, a sytuacja w Iraku pod względem bezpieczeństwa jest lepsza niż przed kilku laty. Hejna kierował w Iraku logistyką wielonarodowej dywizji pod polskim dowództwem, a w latach 2005-07 kierował polskim zespołem koordynacyjnym przy amerykańskim dowództwie centralnym w Tampie na Florydzie. Jako największe wyzwanie wymienił początki Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe w Iraku, gdy organizowano jednostkę z "26 państw, z różnymi potrzebami i kontyngentami liczącymi od kilkudziesięciu ludzi do 2,5 tysiąca", a także transport prawie 30 tys. ludzi oraz sprzętu z Kuwejtu do Iraku. Grabowski był zastępcą dowódcy połączonego dowództwa ds. budowania afgańskiego systemu bezpieczeństwa, zajmującego się formowaniem wojska i policji. Wcześniej był zastępcą szefa sztabu do spraw operacji bojowych w dowództwie korpusu irackiego. Podkreślał doświadczenie, jakie zyskał pracując z Amerykanami. "To podobne, ale inne procedury, praca w innym języku" - mówił. W uroczystości wzięli udział wojskowi, przedstawiciele MON, dyplomaci z Iraku i Afganistanu, były ambasador w Iraku Edward Pietrzyk, biskup polowy WP gen. Tadeusz Płoski, który zmówił modlitwę za poległych, a także Leszek Miller, który był premierem, gdy w 2003 r. Polska poparła amerykańską akcję w Iraku i wysłała tam swój kontyngent. Miller powiedział, że było to słuszne posunięcie i z wojskowego i z politycznego punktu widzenia. - Uważam, że to była właściwa decyzja z powodów politycznych i wojskowych. Dzisiejsza armia jest zupełnie inna niż była przed Irakiem, pod względem wyposażenia i umiejętności dowodzenia i współdziałania na współczesnym polu walki - powiedział były premier. - Jeśli chodzi o powody polityczne, były one różnego rodzaju - rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ, która upoważniała do użycia wszelkich środków, by rozbroić Saddama Husajna, po drugie nasz amerykański sojusznik, który chciał uruchomić jak największą koalicję, po trzecie alternatywa - czy Polska ma być w koalicji francusko-niemiecko-rosyjskiej, koalicji antyamerykańskiej czy też mamy być w proamerykańskiej koalicji brytyjsko-hiszpańsko- włoskiej. Uważałem i uważam nadal, że tak trzeba było postąpić - powiedział b. premier. W ocenie Millera nie zmienia to faktu, że nie potwierdziło się uzasadnienie inwazji - związki z terroryzmem i broń masowego rażenia. - Być może jeszcze kiedyś się potwierdzą, jeszcze niejednego się możemy dowiedzieć o latach rządów Saddama Husajna w Iraku - powiedział.