Samolot Delty, boeing 747 z Nowego Jorku do Tel Awiwu, zawrócił nad Morzem Śródziemnym i wylądował w Paryżu. Leciało nim 273 pasażerów i 17 członków załogi. Jak podły linie Delta, lot zawrócono z uwagi na napięcia w regionie i żeby "zapewnić bezpieczeństwo pasażerom i pracownikom". Także US Airways, których samolot lata raz na dzień z Filadelfii do Izraela, odwołały we wtorek ten lot, jak również lot powrotny z Tel Awiwu. Linie te wydały ostrzeżenie przed podróżą do 31 lipca, które może zostać przedłużone, jeśli starcia między islamskim Hamasem a wojskiem Izraela będą dalej eskalować. - Jesteśmy w stałym kontakcie z Federalną Administracją Lotnictwa (FAA) i ściśle monitorujemy sytuację - powiedział Casey Norton, rzecznik macierzystej spółki American Airlines, do których należy US Airways. FAA nie wypowiedziała się jeszcze na ten temat. United Airlines, obsługujące dwa loty dziennie z Newark do Izraela, odwołały je - podał rzecznik Rahsaan Johnson. Natomiast kanadyjski przewoźnik Air Canada, który obsługuje codzienne loty do Tel Awiwu z Toronto i Montrealu, podał, że dokonuje oceny sytuacji. Rzeczniczka izraelskiej policji Luba Samri poinformowała we wtorek, że rakieta, która spadła koło lotniska Ben Guriona, uszkodziła dom i raniła lekko jedną osobę. Dwa tygodnie od rozpoczęcia ofensywy w Strefie Gazy przez Izrael, w której zginęło ponad 600 Palestyńczyków i 29 Izraelczyków, w tym 27 żołnierzy, szefowie ONZ i amerykańskiej dyplomacji usiłowali we wtorek doprowadzić do zawieszenia broni między Izraelem a Palestyńczykami. W poniedziałek amerykański Departament Stanu wydał ostrzeżenie dla swoich obywateli, by nie udawali się do Izraela, Strefy Gazy i na Zachodni Brzeg Jordanu.