Poinformował on także, że operacja, którą zaakceptował prezydent Barack Obama, została zakończona. Według stacji CNN amerykańskiemu okrętowi towarzyszyły samoloty patrolowe. Władze w Pekinie oświadczyły natomiast, że na bieżąco monitorowały działania amerykańskiego niszczyciela, kiedy ten "nielegalnie" wpłynął na wody otaczające sztuczne wyspy na Morzu Południowochińskim. Zapowiedziały także, że będą odpowiadać na tego typu "prowokacje". Stanowisko chińskiego MSZ "Chiny zdecydowanie apelują do Stanów Zjednoczonych o sumienne traktowanie chińskiego stanowiska, wzywają do natychmiastowego naprawienia popełnionych błędów i zaprzestania podejmowania niebezpiecznych i prowokacyjnych działań, które zagrażają chińskiej suwerenności i interesom bezpieczeństwa" - podkreśliło MSZ w Pekinie na swojej stronie internetowej. Była to pierwsza z szeregu zapowiadanych przez USA akcji, kwestionujących rozciąganie suwerenności Chin na sztuczne wyspy i otaczające je 12-milowe strefy morskie. Niszczyciel popłynął w rejon należących do archipelagu Spratly raf Subi i Mischief, które były wcześniej w trakcie przypływów całkowicie zanurzone, zanim Chiny zaczęły w 2014 roku usypywać nad nim sztuczne wyspy. Kolejne rejsy okrętów wojennych USA na objęte chińskimi roszczeniami wody mogą nastąpić w najbliższych tygodniach - powiedział przedstawiciel amerykańskich władz wojskowych. Chiny zgłaszają roszczenia do większości obszaru Morza Południowochińskiego, a 9 października ich ministerstwo spraw zagranicznych ostrzegło, że Pekin "nigdy nie pozwoli żadnemu państwu na naruszanie chińskich wód terytorialnych i przestrzeni powietrznej nad wyspami Spratly w imię ochrony wolności żeglugi i przelotów". Stany Zjednoczone stoją na stanowisku, że prawo międzynarodowe nie zezwala na rozciąganie suwerenności państwowej na sztuczne wyspy, usypane nad podwodnymi rafami.