Pielgrzymi wyruszyli w czwartek rano (po południu czasu polskiego) z kilku miejscowości w stanach New Jersey i Pensylwania, należących do największych skupisk polonijnych w USA. Do Doylestown dotrą w niedzielę. Na 800 osób, które rozpoczęły marsz z miasteczka Great Meadows (w stanie New Jersey), około 200 to rodowici Amerykanie. Pielgrzymki odbywają się od 1988 r. W zeszłym roku wzięło w niej udział około 2000 osób. - Z każdym rokiem jest coraz więcej Amerykanów i coraz mniej Polaków. Polaków ubywa, gdyż wyjeżdżają z USA - powiedział Janusz Szlechta, reporter nowojorskiego "Nowego Dziennika", który uczestniczy w pielgrzymce. - Amerykańscy katolicy idą, bo dowiadują się o pielgrzymce od znajomych. Pociąga ich ona jako coś innego, jako inny model wiary. Normalnie nie odbywają pielgrzymek - dodał. W polskiej pielgrzymce maszerują w tym roku także grupy czarnych imigrantów z Haiti, zamieszkałych w Nowym Jorku. Jak pisze agencja AP, w czarnym kolorze skóry Najświętszej Marii Panny na częstochowskim obrazie "widzą oni odniesienie do swojego afrykańskiego dziedzictwa". Pielgrzymka w USA jest bardzo starannie zorganizowana. Każdy uczestnik płaci po 25 dolarów za udział (młodzież ucząca się 20 dolarów). W zamian ma zapewnione w drodze wyżywienie, napoje i owoce, opiekę medyczną, noclegi i transport bagaży. Wszyscy dostają regulamin zachowania się na trasie oraz specjalną opaskę i plakietkę. W obsłudze pielgrzymki pracuje prawie 200 ochotników, głównie w kuchni i dbającej o bezpieczeństwo tzw. służbie drogowej. Idą często całe rodziny, z małymi dziećmi w wózkach i na rękach. Pielgrzymi są przyjmowani na trasie życzliwie - w miejscowościach, przez które przechodzą, ludzie pozdrawiają ich, robią im zdjęcia i biją brawa. W niektórych miastach idący dostają eskortę policyjną. Niektórzy właściciele domów pozwalają im biwakować lub nocować na swoich podwórkach i w ogrodach.