Navy SEALs zdobyli statek, pływający pod banderą Korei Północnej, wieczorem w niedzielę. Z informacji Waszyngtonu wynika, że podczas operacji nikt nie ucierpiał, a przewożony ładunek został zabezpieczony. Akcję amerykańskich komandosów zaakceptował prezydent Barack Obama, którego administracja została poproszona o pomoc przez rządy Cypru i Libii. Tankowiec z ładunkiem ponad 30 tysięcy ton ropy naftowej znajdował się na międzynarodowych wodach na południe od Cypru - poinformował rzecznik Pentagonu John Kirby. - "Morning Glory" przewoził ładunek ropy naftowej, która jest własnością władz w Libii. Zarówno statek, jak i jego ładunek zostały przejęte (przez uzbrojonych mężczyzn) w sposób nielegalny - podkreślono w oświadczeniu ministerstwa obrony. Cypryjski MSZ poinformował, że statek wraz z amerykańską eskortą płynie na zachód Morza Śródziemnego. Do akcji amerykańskich komandosów miało dojść około 29 kilometrów od wybrzeża Cypru. Tankowiec wypłynął z opanowanego przez rebeliantów portu As-Sidr na wschodzie Libii w pierwszej połowie marca. Lokalne władze próbowały powstrzymać tankowiec przed wyjściem w morze, jednak dzięki m.in. złej pogodzie udało mu się ominąć blokadę i uciec tamtejszej marynarce, która groziła jego zatopieniem. Rebelianci już wcześniej zapowiadali, że na własną rękę zaczną sprzedawać ropę naftową, na co zgody nie wyraża rząd centralny w Trypolisie. Konflikt wokół libijskich zasobów ropy wzmaga obawy, że kraj może popaść w chaos lub nawet ulec podziałowi w sytuacji, gdy rząd nie potrafi dojść do porozumienia z rebeliantami, którzy przyczynili się do obalenia w 2011 roku dyktatury Muammara Kadafiego.