Amerykański przywódca odniósł się w ten sposób do pytań dziennikarzy o zagrożenia dla bezpieczeństwa państw położonych nad Morzem Bałtyckim ze strony Rosji. Nie wymieniając Federacji Rosyjskiej jako państwa stanowiącego zagrożenie - o co pytali dziennikarze - Trump zaznaczył, że "jest wiele krajów, które postrzega jako zagrożenie" i wyraził przy tym nadzieję, że "z czasem Stany Zjednoczone będą mieć dobre relacje z Rosją". "To wielki kraj, posiadający broń jądrową; to kraj, z którym trzeba nam jakoś uregulować stosunki" - podkreślił Trump. Z kolei prezydent Finlandii Sauli Niinisto, polityk związany z prawicowo-konserwatywną KOK, która obok Centrum Finlandii (KESK) jest główną partią rządzącą w Finlandii, opowiedział się w swym wystąpieniu podczas konferencji prasowej w Waszyngtonie za rozszerzeniem dialogu między NATO i Rosją, aby "uniknąć potencjalnych konfliktów w związku z nasileniem ćwiczeń wojskowych w tym regionie". Agencje przypominają, że kadencja Niinisto, który składa oficjalną wizytę w USA, dobiegnie już niedługo końca. Polityk ten zamierza jednak wystartować w kolejnych wyborach prezydenckich w styczniu 2018 r. jako kandydat bezpartyjny. Sauli Niinisto jest dwunastym w historii republiki fińskiej prezydentem. Wcześniej był m.in. marszałkiem fińskiego parlamentu (2007-2011) oraz zasiadał w dwóch rządach Paavo Lipponena (1995-2003). Przez ekspertów w Finlandii Niinisto jest postrzegany jako polityk konserwatywny, który aktywnie bierze udział w realizacji fińskiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Pod koniec lipca jego gościem był prezydent Rosji Władimir Putin (na początku roku spotkali się też w rosyjskim Archangielsku podczas konferencji arktycznej). Wcześniej, w kwietniu Niinisto rozmawiał w Helsinkach z prezydentem Chin Xi Jinpingiem. W poniedziałek spotkał się w Białym Domu z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Ze względu na geopolityczne położenie Finlandii Niinisto jest zwolennikiem polityki równowagi w stosunkach z Rosją i USA oraz NATO - ta polityka często w fińskiej prasie określana jest jako "polityka szpagatu".